Krytyka była bolesna, bo wypowiedzieli ją przedstawiciele wszystkich najważniejszych europejskich partii. Nie mogą oni darować Polsce, że mimo apeli pozostałych krajów Unii i instytucji europejskich, jako jedyna zablokowała Europejski Dzień przeciwko Karze Śmierci.
Z ideą ustanowienia takiego dnia (10 października) wyszły Komisja Europejska i Rada Europy. Pomysł poparło 26 rządów unijnych. Niespełna dwa tygodnie temu polski rząd ostatecznie storpedował inicjatywę, korzystając z tego, że w obszarze "sprawiedliwość i sprawy wewnętrzne" Unia podejmuje decyzje jednomyślnie.
Polska sprzeciwiła się Europejskiemu Dniowi przeciwko Karze Śmierci, bo - jak tłumaczył w Brukseli przedstawiciel rządu - "nie jesteśmy zwolennikami baraniego pędu". - Nie ma czegoś takiego, że jak wszystkie pozostałe kraje Unii są za czymś, to my też - mówił szef MSWiA Władysław Stasiak.
Polski rząd był gotów na debatę pod warunkiem połączenia jej z debatą o eutanazji i aborcji. Problem w tym, że tych dwóch ostatnich spraw prawo europejskie nie reguluje, podczas gdy zakaz kary śmierci jest częścią unijnego prawa.
We wtorek europarlamentarzyści mieli pretekst, by gorącą debatę przeprowadzić. Portugalski minister ds. europejskich Manuel Lobo Antunes przedstawił bowiem oświadczenie w sprawie przygotowanego przez UE projektu rezolucji ONZ - o moratorium na wykonywanie kary śmierci na całym świecie.
Bruksela ma nadzieję, że po wielu latach starań takie moratorium uda się uchwalić, zwiększając presję na Chiny, Iran, USA, a w lobbingu na rzecz ONZ-owskiej rezolucji miał Unii pomóc właśnie Europejski Dzień przeciwko Karze Śmierci.
- Stanowisko Polski sprawiło, że wiarygodność Unii, jako głównej siły opowiadającej się przeciw karze śmierci, zostało zagrożone - mówiła Piia-Noora Kauppi, fińska deputowana z Europejskiej Partii Ludowej (ugrupowanie chadeckie, największe w PE).
Jeszcze ostrzej krytykował Martin Schultz. - Jak długo jeszcze szefowie pozostałych rządów UE chcą pozwalać, żeby zwolennicy kary śmierci paraliżowali debatę?! - pytał lider Europejskiej Partii Socjalistycznej. I zażądał politycznej izolacji Polski, która - jak stwierdził - "wystąpiła przeciw podstawowym europejskim wartościom".
Polskiego rządu bronił tylko Konrad Szymański, europoseł PiS. - Czy można z perspektywy wygodnego rządowego fotela w Paryżu lub Lizbonie wysyłać apele o zawieszenie wykonywania kary śmierci w regiony pełne przemocy i gwałtu? - pytał.
Pozostali nasi europosłowie rządu bronić nie chcieli. - Panie Szymański, pana rząd postawił Polskę w rzędzie takich krajów, jak Iran i Chiny - mówił Józef Pinior (SdPl). Wtórowała mu Genowefa Grabowska (SdPl): - Polacy to nie barbarzyńcy. 57 proc. Polaków nie chce kary śmierci.