Na półmetek czołowa grupa przybiegła równo w 1 h 6 min. Wtedy pacemaker Michael Koronei z Kenii przyspieszył, zabrali się z nim tylko Paweł Ochal z Bydgoszczy, Paweł Wójcik ze Szczecina i Hombo Disdery z Tanzanii. Na 28. km Koronei zszedł z trasy i zaczęła się walka.
- Biegło mi się dziś świetnie. Czułem, że jestem dobrze przygotowany - opowiadał po biegu Ochal. - Najwolniejszy kilometr zrobiłem w 3 min 12 s, a to tyle, co średnia z mojego poprzedniego rekordu życiowego. Kiedy Michael zszedł, przyspieszyłem do 3 min 1 s. Rafał został z tyłu, Hombo wkrótce też. A ja biegłem swoje. Ostatnie 2 km 200 m zrobiłem w 6 min 40 s. I jest nowy rekord! A minimum olimpijskie? Szkoda gadać.
Czołowi polscy maratończycy mają do PZLA pretensje, że - w odróżnieniu od innych krajów - niepotrzebnie zaostrza im minima IAAF na wielkie imprezy. Minimum do Pekinu wynosi 2:12:00 (chyba że zrobi się je w mistrzostwach Polski w Dębnie, wtedy wystarczy 2:15:00). - Gonimy za minimami, a potem jeśli uda się je uzyskać, to jesteśmy tak wypaleni psychicznie i fizycznie, że na samej imprezie niczego nie możemy zwojować - tłumaczył Rafał Wójcik.
We biegu Wójcik około 30 km miał spory kryzys. - Ale ja ten maraton wiele razy przebiegłem w głowie, przed każdym biegiem wizualizuję sobie trasę. To pomaga pokonywać kryzysy. Na 39 km dopadłem Hombo, widziałem Pawła, ale on biegł za szybko.
Wójcik był drugi z czasem 2:13:11. Niecałą minutę za nim jako trzeci dobiegł Adam Draczyński z Oleśnicy. Tego nie było dawno w żadnym polskim maratonie. Całe podium zajęli Polacy i to z naprawdę świetnymi czasami. Dopiero miejsca 4-9 należały do zaciągu afrykańskiego oraz jednego reprezentanta Ukrainy.
Wśród kobiet zwyciężyła Ukrainka Walentina Poltawska z czasem 2:40:18: - To moje największe osiągnięcie. Ale od 28. kilometra biegłam sama, moja rywalka była dopiero 6 min za mną. Szkoda, bo chciałam poprawić rekord.
Druga była Wioletta Uryga z Kluczborka. Trzecia - debiutująca w maratonie zaledwie 26-letnia Karolina Jarzyńska z Poznania, która zapowiadała nawet złamanie 2:30:00 (to kobiece minimum olimpijskie), a pobiegła o 20 min gorzej. - Co się stało? - wyjaśniała nam Jarzyńska za metą. - Maraton to jednak nie są dwa półmaratony. W sierpniu bardzo szybko pobiegłam połówkę w Glasgow. Ale tu już od 17. km zaczęłam mieć problemy. Myślałam na trasie, po co mi to? Ale teraz wiem, że będę chciała na wiosnę zrobić dobry wynik. Jedne zawodniczki debiutują świetnym czasem, a potem nie są go w stanie poprawić. Inne zaczynały jak ja, a potem dochodziły do poziomu 2:26:00.
Nagrody były takie same dla kobiet i mężczyzn: 7 tys. dol. za I miejsce (plus 2 tys. za pobicie rekordu trasy), 3,5 tys. za II, 2 tys. za III. - Moja nagroda pójdzie na remont łazienki - powiedział nam Wójcik. - A moja - mówił Ochal - na opłacenie zaległego obozu, zaległych badań, a reszta na życie. Nie mam klubu, nie mam pracy, a za coś trzeba żyć.
W przyszłym roku organizatorzy planują przesunąć maraton o tydzień później - żeby było chłodniej, co zwiększa szansę na jeszcze lepsze wyniki.
Bieg ukończyło 2116 osób. To najwięcej od lat, choć znów nie udało się pokonać magicznego rekordu z II Maratonu Warszawskiego w 1980 r., kiedy do mety dobiegło 2289 zawodników. Widać, że coraz więcej ludzi zaczyna biegać, na razie na krótszych dystansach. Do biegnących dziennikarzy "Gazety" ludzie często krzyczeli "Polska biega!" (to nazwa naszej akcji biegowej, za tydzień w całej Polsce odbędzie się ponad 300 biegów). Inni podchodzili i dziękowali za zarażenie ich bieganiem oraz chwalili się, że sami zarażają znajomych albo organizują drużyny biegowe w swoich firmach.
Więcej o naszej akcji: www.polskabiega pl .
W maratonie (wśród 2,1 tys. startujących) biegła też sześcioosobowa reprezentacja "Gazety Wyborczej":
59. miejsce - Wojciech Staszewski, czas 2:55:21, w Mistrzostwach Polski Dziennikarzy - 2.
129. Marek Kucharski, 3:08:10
426. Piotr Pacewicz, 3:31:05, MMP - 5.
637. Kamil Dąbrowa, 3:43:11, MMP - 11.
772. Rafał Mathiak, 3:49:41, MMP - 15.
863. Witold Łaszczuk, 3:54:15