Ogolić Wartę Poznań!

Jakie lekarstwo na własne porażki znaleźli działacze drugoligowej Warty Poznań? Zatrudnili Bogusława Baniaka, specjalistę od cudownych ratunków i awansów.

Komu w ten sposób wbili gola? Przede wszystkim walce z korupcją.

Najpierw dwa cytaty z Baniaka o Ryszardzie F., ps. "Fryzjer", pierwszoplanowej antypostaci polskiej piłki nożnej ostatnich lat. W 2001 r. pytany przez internautów na czacie "Gazety Wyborczej" w Poznaniu, co Ryszard F. robi na meczach Lecha Poznań (prowadzonego wówczas właśnie przez Baniaka), odpowiedział: "Jest moim przyjacielem, kolegą i jeżeli ten pasjonat chce być na stadionie Lecha, to dla niego bramy tego stadionu są otwarte". Ale kiedy ten "przyjaciel i kolega" został głównym podejrzanym w aferze korupcyjnej, Baniak miał już inne wspomnienia. "Bałem się tego człowieka, bo był bardzo wpływowy i wiedziałem, że ma potężne układy" - stwierdził w marcu 2007 r. w wywiadzie dla "Gazety".

Bogusław Baniak zaprzecza, że ma coś wspólnego z brudem w polskim futbolu. Zgadza się - nie ma go wśród ponad stu osób zatrzymanych do tej pory przez prokuraturę we Wrocławiu, nigdy oficjalnie nie dostał zarzutu, nie trafił za kratki itd. Pojawiły się nawet opinie, że poszedł na współpracę z prokuraturą i to on jest głównym "sypiącym" w śledztwie. On sam odrzuca te podejrzenia, ale nie da się ukryć, że pracował w klubach, koło których kręcił się "Fryzjer". Już w pierwszej połowie lat 90. dała mu robotę Amica Wronki, a on odwdzięczył się awansem i do miasteczka, w którym Ryszard F. ma salon fryzjerski, zaczęła przyjeżdżać ekstraklasa. Po kilku latach wygnania odnalazł się w Odrze Opole, która na przełomie wieków mocno biła się o ekstraklasę. Tyle że - jak się okazało - prezes klubu Ryszard N. wyprowadził ze swoich spółek prawie 1,5 mln zł, które trafiły na konto Odry (za to został skazany na 5 lat w zawieszeniu) i to właśnie przez niego policja trafiła na pierwsze konkretne tropy i dowody przeciw "Fryzjerowi".

Później był właśnie Lech i cudowne ocalenie drugiej ligi w 2001 r. plus awans do ekstraklasy rok później. Po dwóch latach ten sam sukces powtórzył w Pogoni Szczecin (z obu zespołów został wyrzucony jeszcze w trakcie pierwszej rundy jesiennej w ekstraklasie...). Od 2005 r. szkolił Kujawiaka Włocławek, z którym (a właściwie z jego sponsorem - Hydrobudową) wiosną następnego roku przeniósł się do Zawiszy Bydgoszcz. Tam doczekał się wycofania przez władze Zawiszy z drugoligowych rozgrywek, gdy Wydział Dyscypliny PZPN jasno dawał do zrozumienia, że klub ma tyle na sumieniu w aferze korupcyjnej, że czeka go los Arki Gdynia i Górnika Łęczna.

Ani to nie zraziło Baniaka do zawodu, ani klubowych prezesów do Baniaka... Po epizodzie w Szczecinie dziś znów jest w Poznaniu. Sprawdźmy więc, jakie ma referencje, bo przecież władze Warty na pewno nie zdecydowały się na skorzystanie z jego usług bez wcześniejszego przejrzenia CV kandydata...

- Bogusław Baniak prowadził samochód po użyciu alkoholu i stracił prawo jazdy na pół roku - orzekł Sąd Grodzki w Szczecinie w marcu 2005 r. Baniak tłumaczył się, że był na imprezie rekreacyjnej i wypił "tylko grzańca".

- Wiosną 2007 r. władze Pogoni, którą wtedy prowadził, zarzuciły mu pijaństwo podczas zgrupowania zespołu w Gutowie Małym pod Łodzią.

"Ma swoje układy, współpracuje z" Fryzjerem ". Tyle razy już to robił, że w tej chwili sam już może ustawiać pewne rzeczy" - to słowa Piotra Dziurowicza z głośnego wywiadu dla "Gazety" z sierpnia 2005 r.

- Jak donosiła prasa brukowa, po awansie Lecha do ekstraklasy w 2002 r. jego głowa została ogolona do gołej skóry osobiście przez "Fryzjera"...

Nie wiem, na co liczy Warta, zatrudniając Baniaka, który zasługuje na ostracyzm. Wiem za to, jak powinno traktować się tych, którzy kolaborują ze złem. Ogolić także Wartę! Na pałę albo na krzyż.