W I lidze zagra 16 zespołów. Po rundzie zasadniczej osiem najlepszych awansuje do play-off. Do ekstraklasy wejdą dwa najlepsze zespoły. W poprzednim sezonie były to Górnik Wałbrzych i Basket Kwidzyn. Ten drugi zespół w półfinale wyeliminował Zastal, który teraz jest najpoważniejszym faworytem do awansu.
Naprawdę trudno wyobrazić sobie właściwszą obsadę do wykonania operacji: Awans, czyli Zastal wraca do ekstraklasy po siedmiu latach. Jest więc Tadeusz Aleksandrowicz, trener z wielkim nazwiskiem, wielką wiedzą, doświadczeniem i niegasnącą pasją pracy i wygrywania. W roli adiutanta trenera na boisku wystąpi Paweł Szcześniak, rozgrywający, któremu też nie sposób odmówić nazwiska, wiedzy, doświadczenia, ambicji, a przy tym na tle pierwszoligowej średniej rzemieślniczej rozgrywający Zastalu to zawodnik z umiejętnościami wirtuoza w swym fachu.
W letnim okresie transferowym w Zielonej Górze działo się sporo. I dzięki temu piłka po podaniach Szcześniaka będzie wpadać w godne ręce. Udało się ziścić zamysł sprowadzenia do domu najzdolniejszych wychowanków Zastalu. Zaczęło się dwa lata temu, gdy z wojaży po Polsce wrócili Aleksandrowicz i Jarosław Kalinowski. Rok później prezes Rafał Czarkowski też przyszykował bombę: transfery powrotne Szcześniaka i Roberta Morkowskiego. Czekano już tylko na jednego. I stało się latem, Grzegorz Kukiełka przeniósł się z ligi węgierskiej do polskiej prosto do rodzimego klubu. Trochę wcześniej roczną kurację zakończył rzucający Grzegorz Taberski. Zaś trochę później powiodły się starania najętych przez klub headhunterów i do Zielonej Góry sprowadziło się dwóch wielkoludów: Paweł Kowalczuk i Tomasz Briegmann.
Właściwi ludzie zajęli właściwe miejsca. Wszystko zostało poskładane tak jak lubi trener. Zastal jest teraz zespołem zrównoważonym - jest mocny na obwodzie, mocny w strefie podkoszowej. Teoretycznie w Zastalu brakuje centra w najbardziej klasycznym wydaniu. Ale są rutyniarze: Kowalczuk, Briegmann, Marcin Chodkiewicz - ten zestaw nazwisk gwarantuje punkty i zbiórki.
Kto na obwodzie? Morkowski, Taberski, Kukiełka, Szcześniak, Sławomir Olszewski, bracia Kalinowscy. Jeśli nie oni, to kto? I jeśli nie teraz, to kiedy?
Ale rywale zadania Zastalowi nie ułatwią, zresztą do ekstraklasy z roku na rok awansować jest coraz trudniej. Także dlatego, że koszykarze, którzy pracowali na awans dla klubu X, niemal natychmiast po awansie tracą miejsca w składzie X. I zamiast grać w ekstraklasie, wracają do I ligi.
Tym razem dream team z Joe McNaullem na czele przyszykowała Politechnika Poznań prowadzona przez Wojciecha Krajewskiego. I jeżeli do zielonogórsko-poznańskiej konfrontacji miałoby dojść wcześniej aniżeli w finale play-off, to ktoś z dwójki wielkich faworytów przeżyje rozczarowanie i możliwe, że pożałuje wydanych pieniędzy. Zastal i Politechnika pewnie zechcą unikać się na drodze do ekstraklasy. Nawet jeżeli to się powiedzie, wcale nie będzie z górki. Wśród kibiców Sportino (trener Jacek Winnicki) w Inowrocławiu nikt pewnie nie przyjmie do wiadomości, że dwie lokaty premiowane awansem zostały już zarezerwowane. O awansie głośno mówią także w Pruszkowie, gdzie BT Wózki prowadzi Jacek Gembal.
Faworyci mają mieć w tym sezonie ciężkie życie. Trener Aleksandrowicz tak tłumaczył rosnącą moc pierwszoligowych drużyn: - Poziom u nas się podnosi poprzez ogólny trend, który obowiązuje w ekstraklasie. Tam kluby zatrudniają coraz to więcej obcokrajowców i jakby tracą zaufanie do polskich szkoleniowców i też ściągają pracowników z zagranicy. Do pierwszej ligi schodzi wielu doświadczonych graczy i trenerów, robi się bardzo ciekawie. Nawet niedawni drugoligowcy nie muszą zaniżać poziomu - ocenił Aleksandrowicz.