Mszę odprawiono w nowej astańskiej katedrze, jedynym kościele katolickim w stolicy Kazachstanu. Przed świątynią Papieża przywitała grupka wiernych, którzy grali na gitarach i śpiewali pieśni religijne. W katedrze było 62 księży i 72 siostry pracujące w Kazachstanie, klerycy z seminarium w Karagandzie oraz duchowni z Tadżykistanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu. - Po latach komunistycznego ucisku na nowo zaczynacie głosić wspólną wiarę. Dziesięć lat po odzyskaniu wolności wielbicie dziś Ppatrzność i miłosierdzie Boga, który nie opuszcza swoich dzieci w godzinie próby - mówił Jan Paweł II po polsku.
Większość księży pracujących w Kazachstanie przyjechała tu z Polski. Papież przypomniał sylwetki duchownych, którzy zginęli podczas zesłania w łagrach Kazachstanu - błogosławionego Oleksa Zaryckiego i biskupa Mykołę Budnika. Mówił też o ks. Tadeuszu Fedorowiczu, wynalazcy nowego rodzaju duszpasterstwa - duszpasterstwa deportowanych. - Mam nawet tutaj ze sobą jego książkę - Papież wyszedł poza tekst przemówienia, za co dostał wielkie oklaski. Najserdeczniej Ojciec Święty mówił o ks. Władysławie Bukowińskim, autorze wstrząsającej książki "Zapiski z Kazachstanu", opisującej radzieckie realia tego kraju. - Znałem go osobiście i podziwiałem. Ksiądz Bukowiński pisał, że nie po to zostaliśmy wyświęceni, by się oszczędzać, ale jak trzeba będzie, by oddać życie za swoją owczarnię - mówił Jan Paweł II. Księża i siostry zakonne nagrodzili go za te słowa owacją.
Papież nawiązał do realiów pracy duchownych w Kazachstanie. - Musicie być cieślami, murarzami, ślusarzami - robotnikami zatrudnionymi przy budowie nowej Świątyni - mówił. Księża, którzy przyjeżdżają do Azji, rzeczywiście muszą wszystko robić od podstaw. Budują domy, kościoły, zdarza się, że sami uprawiają ziemię i oczywiście zajmują się duszpasterstwem.
Marcin Wojciechowski, Astan