Remis w Lizbonie smakuje jak zwycięstwo. Tym bardziej, że Jacek Krzynówek wyrównał tuż przed końcem meczu. Finały mistrzostw Europy coraz bliżej. To było zwycięstwo woli nad umiejętnościami, zawziętości Polaków nad fantazją Portugalczyków. Piłkarze Leo Beenhakkera popełniali błędy w obronie, ale bardzo nie chcieli przegrać i ta determinacja została nagrodzona.
Mamy nowy historyczny remis, jak na Wembley w 1973! To było kolejne z cyklu niesamowitych spotkań polskiej drużyny. Zakończone niespodziewanym, ale słodkim happy endem. Drużyna Leo Beenhakkera zdobyła w tych eliminacjach z czwartą drużyną świata cztery punkty. Polacy są liderem grupy I, o dwa punkty przed Finami, o cztery przed Portugalią i pięć przed Serbią.
Cuda się zdarzają. Fantastyczny strzał Jacka Krzynówka i błąd Ricardo dał nam remis, dzięki któremu jesteśmy już tylko o krok od Euro 2008! Po meczu w Chorzowie trener Luiz Felipe Scolari mówił: "mieliśmy szczęście, że nie przegraliśmy wyżej". Teraz to my na Estadio Da Luz mieliśmy szczęście, bo choć na boisku biało-czerwoni zostawili sporo zdrowia, to argumenty piłkarskie były po stronie gospodarzy.
To był brzydki mecz - rwany, pełen fauli i defensywnej gry w wykonaniu Polaków. Ale nie styl tym razem był najważniejszy, tylko rezultat. A ten był naprawdę wyśmienity. Po remisie 2:2 w Lizbonie z Portugalią piłkarze Leo Beenhakkera wychodzą na ostatnią prostą w wyścigu o Euro 2008 jako liderzy. Kto przed początkiem eliminacji by się spodziewał, że w dwumeczu z wicemistrzami Europy zdobędziemy cztery punkty i strzelimy cztery bramki?
Jacek Krzynówek i... wszystko jasne. Jeden z liderów reprezentacji Polski trzy minuty przed końcem uratował nam w sobotę remis w Lizbonie, zdobywając prawdopodobnie najważniejszego gola tych eliminacji. Jeżeli w środę biało-czerwoni wygrają bądź przynajmniej zremisują z Finlandią w Helsinkach będą już bardzo blisko zajęcia pierwszego miejsca w grupie.
Trafiamy do jednej grupy eliminacyjnej z aktualnymi wicemistrzami Europy, czwartą drużyną ostatniego mundialu i zdobywamy w meczach z nimi cztery punkty. Kilka lat temu - nie do pomyślenia. A gdyby nawet tak się stało, to niechybnie polscy piłkarze uwierzyliby, że są wielcy i zostali sprowadzeni na ziemię przez najbliższego przeciwnika. Leo Beenhakker to zmienił. Naszych zawodników stać na równą walkę z najlepszymi i na potężną dawkę samokrytyki.
Po zejściu z boiska Macieja Żurawskiego Leo Beenhakker kazał przekazać opaskę kapitańską "Krzyniowi". Ale Holender miał nosa! Piłkarz Wolfsburga już dawno nie wyglądał na tak szczęśliwego człowieka. Wydawało się, że najlepsze w karierze już za nim. Pokazał, że przedwcześnie tak myślano. W sobotni wieczór na Estadio Da Luz zdobył czternastą bramkę w reprezentacji Polski.