Syczowi odnowiła się kontuzja

Ból pleców, a nie zasłabnięcie było przyczyną wycofania się podwójnych mistrzów olimpijskich w wioślarstwie z wyścigu w mistrzostwach świata w Monachium. Polska dwójka wagi lekkiej Robert Sycz-Tomasz Kucharski nie ukończyła wyścigu ćwierćfinałowego. Robertowi odnowiła się kontuzja pleców. Jutro ma przejść dokładne badanie.

Co się stało Robertowi na torze w Monachium?

Bogusław Gryczuk, szef wyszkolenia polskich wioślarzy: Prostuje informację, która rozeszła się po Polsce. Robert nie zasłabł w łódce, natomiast nie mógł dalej kontynuować jazdy. Po starcie pojawił się ból w dolnej części pleców. Być może to korzonki. Jutro wysyłamy go do kraju, by przeszedł dokładne badania. Zostanie wykonany rezonans magnetyczny.

Czy ten ból pojawił się po raz pierwszy?

Robert cierpi na tę dolegliwość od dłuższego czasu, ale nigdy nie pojawiała się ona podczas zawodów. Nieraz bywało tak w poprzednich latach, że musiał przerywać na pewien okres treningi, potem je wznawiał. Ale ostatnio nie było żadnych takich objawów.

Jak do tego doszło?

To się stało tuż po starcie. To jest bardzo dynamiczne energiczne zerwanie łódki z miejsca. W tym momencie nastąpił nagły skręt tułowia i wrócił stary ból. Szkoda, bo mieli szanse nie tylko na medal mistrzostw, ale także na zdobycie kwalifikacji olimpijskiej.

Na szczęście nie oznacza, to że nasi dwukrotni mistrzowie olimpijscy stracili szanse na obronę tytułu...

Jeśli tylko Robert wyzdrowieje, na co wszyscy liczymy, nasza dwójka będzie musiała walczyć o kwalifikację w czerwcowych zawodach w Lucernie. Przypomnę, że przed swoim pierwszym mistrzostwem olimpijskim w Sydney, ta dwójka musiała też walczyć w dodatkowych zawodach. Wtedy z innych względów, zawodnicy nie osiągnęli na mistrzostwa limitów wagowych. Ale oczywiście lepiej byłoby zakwalifikować się już teraz. Bo i nerwy i konieczność przygotowania dwóch szczytów formy. Oby tylko skończyło się tak jak w Sydney.