Bogusław Gryczuk, szef wyszkolenia polskich wioślarzy: Prostuje informację, która rozeszła się po Polsce. Robert nie zasłabł w łódce, natomiast nie mógł dalej kontynuować jazdy. Po starcie pojawił się ból w dolnej części pleców. Być może to korzonki. Jutro wysyłamy go do kraju, by przeszedł dokładne badania. Zostanie wykonany rezonans magnetyczny.
Robert cierpi na tę dolegliwość od dłuższego czasu, ale nigdy nie pojawiała się ona podczas zawodów. Nieraz bywało tak w poprzednich latach, że musiał przerywać na pewien okres treningi, potem je wznawiał. Ale ostatnio nie było żadnych takich objawów.
To się stało tuż po starcie. To jest bardzo dynamiczne energiczne zerwanie łódki z miejsca. W tym momencie nastąpił nagły skręt tułowia i wrócił stary ból. Szkoda, bo mieli szanse nie tylko na medal mistrzostw, ale także na zdobycie kwalifikacji olimpijskiej.
Jeśli tylko Robert wyzdrowieje, na co wszyscy liczymy, nasza dwójka będzie musiała walczyć o kwalifikację w czerwcowych zawodach w Lucernie. Przypomnę, że przed swoim pierwszym mistrzostwem olimpijskim w Sydney, ta dwójka musiała też walczyć w dodatkowych zawodach. Wtedy z innych względów, zawodnicy nie osiągnęli na mistrzostwa limitów wagowych. Ale oczywiście lepiej byłoby zakwalifikować się już teraz. Bo i nerwy i konieczność przygotowania dwóch szczytów formy. Oby tylko skończyło się tak jak w Sydney.