Prałat Jankowski na Teneryfie

Biały garnitur, elegancki kapelusz, wielki sygnet i kilka toreb z drogimi zakupami. Polscy turyści spędzający urlop na Teneryfie myśleli, że spotkali hiszpańskiego księcia. Ale to nie był zagraniczny arystokrata. To był prałat Jankowski na wakacjach - informuje "Super Express".

- Panisko, śnieżnobiały ubiór, kapelusik, gustowna laska i złoty zegarek. Myślałam, że to jakiś hiszpański książę - opowiadała "SE" pani Iwona z Wrocławia, która spotkała duchownego w popularnym delfinarium.

Z tłumu turystów w szortach i klapkach prałat musiał się wyróżniać. I rzeczywiście. - Owacyjnie bił brawo po każdej wykonanej przez delfiny sztuczce. Ludzie zwracali na niego uwagę, bo nakupował mnóstwo drogich pamiątek. Nikt tyle nie miał. Tutaj zwykły breloczek kosztuje 10 euro! - relacjonowała pani Iwona.

10 euro = półtorej butelki wina Monsignore. Czyli znowu nie tak dużo.