Małe przedszkola uratowane

Samorządu nie stać na standardowe przedszkole? To będzie mógł zorganizować tańszy klub przedszkolaka. Po tekście "Gazety" Sejm przyjął ustawę, dzięki którym ocaleją małe przedszkola

Standardowe przedszkole musi być otwarte co najmniej 5 godz. dziennie przez cały tydzień. Trzeba w nim zatrudnić odpowiednią kadrę - osobno dla każdej grupy. To jest tak drogie, że samorządy rezygnują z ich prowadzenia. W latach 1990-2000 zamknęły 30 proc. placówek w kraju.

A z przedszkolami jest w Polsce najgorzej w całej UE. W miastach chodzi do nich tylko 52 proc. trzy-pięciolatków, na wsiach - niespełna 17 proc. - Dzieci, które nie zaliczą przedszkola, gorzej radzą sobie w szkole. Uczniowie z rodzin uboższych i gorzej wykształconych mają szansę, tylko jeśli zaczną przedszkole w wieku trzech lat - tłumaczy Teresa Ogrodzińska, prezes Fundacji Rozwoju Dzieci im. Komeńskiego.

Za pieniądze Unii Europejskiej jej Fundacja oraz kilka innych prowadzą od kilku lat w Polsce 800 niestandardowych przedszkoli dla 9 tys. dzieci. Działają przez 3-4 dni po blisko 4 godz., grupy są kilkunastoosobowe dla dzieci w różnym wieku. Zatrudniają jedną przedszkolankę, poza tym rodzice dyżurują na zmianę. Sa tańsze, ale unijne pieniądze skończą się w grudniu.

Rząd nie wpisał małych przedszkoli do ustawy o systemie oświaty. Bez tego gminy nie mogą dać na nie pieniędzy. Małym przedszkolom groziło zamknięcie. "Gazeta" napisała tydzień temu, że PiS wprawdzie przygotował ustawę, ale przestał się nią zajmować. Po naszym artykule pomoc obiecała minister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska. Nowy minister edukacji Ryszard Legutko zapewnił, że poprze w Sejmie starania o przedszkola. Wczoraj posłowie przegłosowali ustawę prawie jednogłośnie.

Ogrodzińska: - Super! Od miesięcy o tym trąbiliśmy i nic.

Teraz MEN musi wydać rozporządzenie, w którym określi jednolity standard dla małych przedszkoli.