Od początku awantury o lektury, którą wywołał w maju poprzedni minister edukacji, poloniści apelują, żeby pochopnie nie zmieniać kanonu, tylko powołać specjalistów, którzy się tym zajmą. Jednak min. Legutko już w pierwszym dniu urzędowania zapowiedział "Gazecie", że przyjmie z poprawkami rozporządzenie Giertycha, żeby nie wracać do "wersji minister Łybackiej" z SLD. I w zasadzie przyjął kanon poprzednika z małymi różnicami.
Pierwsza: licealiści będą czytali "Ferdydurke" Gombrowicza. Dodatkowo mogą też omawiać drugą jego powieść (jako utwór polskich pisarzy emigracyjnych) lub książkę Andrzeja Bobkowskiego albo Józefa Mackiewicza.
Nie ma w kanonie żadnej książki katolickiego pisarza Jana Dobraczyńskiego (przed wojną działacza Stronnictwa Narodowego, w stanie wojennym członka prokomunistycznego PRON). Giertych proponował aż trzy jego tytuły, choć minister kultury Kazimierz M. Ujazdowski (PiS) udowadniał, że Dobraczyński to trzecioligowy pisarz.
W kanonie Legutki nie będzie też trylogii Tolkiena "Władca Pierścieni", którą mieli czytać uczniowie klas 4-6. Poloniści komentowali, że niemożliwe byłoby omówić tak dużą pozycję w szkole, widocznie minister posłuchał.
Pozostały też dopisane przed Giertycha katolickie pozycje, m.in. dwa zbiory wierszy ks. Jana Twardowskiego, eseje filozoficzne Jana Pawła II "Pamięć i tożsamość", pamiętnik Pawła Zuchniewicza "Wujek Karol. Kapłańskie lata Papieża", obozowe wspomnienia abp. Kazimierza Majdańskiego (lub "Zapiski więzienne" kard. Wyszyńskiego).
Kanon Legutki to na razie projekt, można go czytać na stronie internetowej MEN.