Leszek Miklas, Prezes Legii Warszawa: Decyzja nie tyle oczekiwana, co upragniona przez nas. Mieliśmy duże obawy, że kara nie zostanie złagodzona, a może pozostać bez zmian, lub nawet zaostrzona. Tak się dzieje w ogromnej liczbie przypadków apelacji do UEFA.
Nie, ale tylko dlatego, że nie mam takie zwyczaju. Ale na pewno cały ten dzień wszyscy byliśmy w stanie podwyższonego napięcia nerwowego.
To naszym zawodnikom da ogromny zastrzyk motywacji. Jeżeli zawodnicy grają i na koniec sezonu zdobywają miejsce gwarantujące grę w pucharach, a w tych pucharach grać nie mogą to dla nich jest to coś nieprawdopodobnie przykrego.
UEFA doceniła nasze działania, które podjęliśmy przeciwko chuliganom w naszej lidze. Z drugiej strony musimy postępować trochę jak saper, bo tu każdy błąd może nas drogo kosztować. W związku z tym będziemy musieli wprowadzić procedurę na wzór angielski. Jeszcze przed poznaniem konkretnego przeciwnika, kilkuosobowa delegacja będzie wizytowała wszystkie potencjalne stadiony, na których mamy zagrać. Ta delegacja będzie wszystko filmować, oceniać, wysyłać raporty do UEFA na temat stanu zabezpieczenia stadionu. I wreszcie zdecydować ile osób będzie można na mecz wysłać. Następnie przed meczem będziemy wysyłać na miejsce własnych ochroniarzy i stewardów, a także - w przypadku tak słabych zabezpieczeń jak w Wilnie - przewieziemy też przenośne systemy identyfikacji kibiców. Bo nie może być mowy, by na sektor gości weszła jakakolwiek osoba, która nie ma ważnej karty kibica.