Ojciec przyjechał z Włoch, by uprowadzić dzieci

Dwaj sześcioletni bracia Carmine i Enrico zostali w piątek uprowadzeni z jarosławskiej lodziarni. Policja podejrzewa, że porwał ich ojciec, obywatel Włoch.

Matką chłopców jest Polka Bernadeta Bevilacqua pochodząca z powiatu lubaczowskiego. Kilka lat temu wyjechała do Włoch. Tam wyszła za mąż za Włocha. Państwo Bevilacqua doczekali się dwóch synów.

Kilka tygodni temu matka chłopców postanowiła przyjechać do Polski. Mężowi zostawiła zobowiązanie, że wróci do Włoch do końca lipca. Tymczasem w Polsce złożyła w sądzie pozew o rozwód. Sąd przyznał jej prawo do opieki nad dziećmi do czasu rozstrzygnięcia sprawy rozwodowej.

Kiedy na początku sierpnia nie zjawiła we Włoszech, jej mąż wraz z bratem, siostrą i znajomą brata przyjechał do Polski. Ze swoją żoną telefonicznie umówił się w Jarosławiu. Kobieta przyjechała do Jarosławia ze swoimi rodzicami, bo obawiała się reakcji męża, który już wcześniej odgrażał się, że wywiezie dzieci z Polski.

Państwo Bevilacqua umówili się w lodziarni około 17 w ostatni piątek. Kobieta przyszła z chłopcami, jej rodzice zostali w samochodzie. Po krótkiej rozmowie z mężem pani Bernadeta wyszła na chwilę z lodziarni po rodziców. Kiedy wróciła, nie zastała synów i męża. Jego brat powiedział, że wyszedł z chłopcami na spacer. Chłopcy i ich ojciec już nie wrócili.

Od piątku są poszukiwani przez policjantów z KP w Jarosławiu. Poproszono też o pomoc policje Włoch, Słowacji, Czech i innych europejskich krajów. - Nie wiemy, czy przekroczyli granicę. Chłopcy nie mieli przy sobie paszportów. Wystąpiliśmy do ambasady Włoch z zapytaniem, czy ojciec chłopców zwracał się z prośbą o wystawienie dzieciom dokumentów uprawniających do przekroczenia granicy. Dzieci mają podwójne obywatelstwo polskie i włoskie - mówi Matusz.

Każdego, kto cokolwiek wie o losie zaginionych chłopców, policja prosi o kontakt pod numerem 997.