Kiedy Wisła zdobywała 3 tytuły mistrza Polski z rzędu, twórcą sukcesów był Henryk Kasperczak. Ostatnie mistrzostwo w 2005 r. krakowianie zdobyli z przewagą 9 punktów (wiosną trenerem był już Werner Liczka). Później byli jeszcze wicemistrzem, ale poprzedni sezon zakończyli na kompromitującym ich 8. miejscu.
Z kadry z 2005 r. zostało 6 piłkarzy: Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Mauro Cantoro, Radosław Sobolewski, Marek Zieńczuk i Paweł Brożek. Jako siódmy z czasów Kasperczaka wrócił Kamil Kosowski. Taka Wisła, wzmocniona jeszcze byłym reprezentantem Polski - Andrzejem Niedzielanem, aktualnym kadrowiczem Dariuszem Dudką, rezerwowym bramkarzem Mariuszem Pawełkiem i Brazylijczykiem Cleberem, pokazała, że jest w stanie nie tylko odzyskać tytuł, ale także zachwycać swoją grą.
Trener Maciej Skorża w obu spotkaniach wystawił ten sam skład. Nowa Wisła gra nowocześnie i z rozmachem. Zawodnicy uważają, że to zasługa Skorży. W piątek okazał się on lepszy od swojego nauczyciela, Pawła Janasa, który jest dyrektorem sportowym Korony. A przecież Skorża zaczynał jako student na praktykach u Janasa prowadzącego wówczas Legię.
Skorża, szkoleniowiec znany z zamiłowania do taktyki i żelaznej obrony, pozwolił swojej drużynie rozwinąć skrzydła. Kosowski w spotkaniach z Zagłębiem i Koroną był nie do zatrzymania dla pilnujących go przeciwników (odpowiednio Manuela Arboledy i Roberta Bednarka).
W piątek zabójcze były też prostopadłe podania z głębi pola, po których padły 3 gole dla Wisły. - Te zagrania rozstrzygnęły mecz. Wisła wykazała się 100-proc. skutecznością, a nam z takim bagażem przez blisko 70 min grało się niezwykle trudno - przyznał Jacek Zieliński, trener Korony.
Widać było jednak, że w Wiśle nic nie dzieje się przypadkowo. W związku z tym, że Skorża nie ma do tej pory w składzie wysokiego napastnika, który strącałby piłki, tę rolę przydzielił Kosowskiemu. I tak 90 proc. podań bramkarz kieruje w stronę tego pomocnika.
W jaki sposób trener Skorża tak szybko odmienił Wisłę? - Teraz w klubie są jasne zasady, każdy wie, co ma robić. Zależy nam na tym, by utrzymywać się przy piłce i grać do przodu - tłumaczy Arkadiusz Głowacki, obrońca Wisły. - Każdy zna swoje miejsce i wie, gdzie ma się znajdować na boisku. To przynosi rezultaty. Jesteśmy też zespołem, widać to zwłaszcza w trudnych momentach.
Krakowianie znów grają tak skutecznie jak za Kasperczaka. Mistrzowskie sezony rozpoczynali równie efektownie, choć rywali mieli dużo mniej wymagających: 2004/2005 - 5:1 z Górnikiem Łęczna, 4:0 z Polonią Warszawa, 2003/2004 - 2:0 z Górnikiem Polkowice, 4:0 ze Świtem Nowy Dwór, 2002/2003 - 1:1 ze Szczakowianką Jaworzno i 5:2 z Ruchem Chorzów.
Paweł Brożek zdobył 3 gole w dwóch spotkaniach, czyli tyle, co w całej rundzie wiosennej poprzedniego sezonu. - Na boisku tworzymy zespół. Nikt nie gra dla siebie - tłumaczy inny strzelec gola Andrzej Niedzielan. - Jeśli nadal wszyscy będziemy ciężko pracować, to wyniki przyjdą same. Nie możemy jednak spocząć na laurach i uwierzyć po 2 meczach, że jesteśmy wielcy.
Choć w Wiśle ma dużo gwiazd, także w zespołowości trener Skorża upatruje sukcesu: - Nie było zawodnika, który by nie walczył. Sprostaliśmy wysokim oczekiwaniom. Zagraliśmy efektownie i wyraźnie wygraliśmy.
Wisła ma też swoje problemy. - Po takim zwycięstwie nie wypada marudzić, ale nie wszystko działało, jak trzeba. Czeka nas jeszcze dużo pracy, jeśli chcemy grać o wysokie stawki - przyznaje Skorża.
Choć krakowianie nie stracili jeszcze gola, to właśnie gra obrony jest największym problemem. Nonszalancka postawa bramkarza Mariusza Pawełka powinna zakończyć się stratą bramki, tyle tylko, że sędzia nie uznał pięknego loba Piotra Świerczewskiego.