Polscy lekkoatleci już w drodze do Japonii. Za 10 dni w Osace rozpoczną się mistrzostwa świata. W poniedziałek i wtorek nasi zawodnicy w trzech grupach odlecieli do Azji z warszawskiego Okęcia.
W zawodach wystartuje 51 biało-czerwonych reprezentantów, ale trudno będzie poprawić skromny dorobek sprzed dwóch lat. W Helsinkach nasi lekkoatleci zdobyli dwa medale. Srebro w skoku o tyczce wywalczyła Monika Pyrek, a brąz zdobył w rzucie młotem Szymon Ziółkowski.
Pyrek i teraz jest jedną z faworytek polskiej drużyny.
- Patrzę pozytywnie na swój start. Jestem nastawiona na walkę o wszystko. Nie powiem, ile skoczę. Chcę po zejściu ze skoczni powiedzieć, że jestem z siebie zadowolona, że nie mam do siebie żalu. Na treningach skaczę 4.70- 4.80, na zawodach też stać mnie na taki wynik. A to powinno dać medal - twierdzi tyczkarka ze Szczecina.
Jej zdaniem nawet Jelena Isinbajewa jest do pokonania. - To są mistrzostwa świata, to jest jeden dzień, wszystko może się zdarzyć. Dlatego tak bardzo kochamy sport, bo są i sukcesy i porażki. Trzeba wierzyć, że można walczyć o wszystko - mówi Pyrek.
Niespodziankę może sprawić dyskobol Piotr Małachowski. - Stać mnie na medal. W cały sezonie rzucam bardzo regularnie. By się wdrapać na podium trzeba będzie rzucić około 67 metrów, tyle właśnie rzucam - mówi dyskobol.
Patrząc na tabelę najlepszych wyników, w tym sezonie Polacy powinni zdobyć dwa medale. Kamila Skolimowska ma trzeci wynik w rzucie młotem. Trzecia jest też sztafeta kobiet 4x400 metrów. Mężczyźni w tej samej sztafecie mają czwarty wynik na świecie. Piąty wynik na świecie ma Monika Pyrek, a szóstą pozycję zajmują Szymon Ziółkowski w rzucie młotem oraz męska sztafeta sprinterów.