Relacja Z Czuba 3. kolejka Orange Ekstraklasy: Sport.pl typuje
Trener Wisły Maciej Skorża zapowiadał, że w składzie może dojść do jednej, dwóch zmian. Tymczasem na boisko wyszła ta sama jedenastka, która rozpoczęła zwycięskie spotkanie z Zagłębiem Lubin.
Jeszcze w piątek w południe Wisła nie miała zezwolenia na organizację imprez masowych na stadionie przy Reymonta. W czwartek i w piątek od rana policja sprawdzała, czy klub wprowadził wszystkie zalecone przez nią poprawki. Po godz. 13 Adam Młot, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. bezpieczeństwa masowych imprez sportowych poinformował, ze mecz może odbyć się przy udziale publiczności.
A kibice Wisły nie zawiedli - sprzedano wszystkie bilety i stadion pękał w szwach. No prawie, bo niestety trybuna D świeciła pustkami. To efekt tego, że klub i miasto nie doszło jeszcze do porozumienia w sprawie jej dzierżawy. Szkoda, bo mógł paść rekord frekwencji na Wiśle od kiedy stadion jest w modernizowany.
Prawie 15 tys. kibiców spragnionych piłki w ligowym wydaniu, a także z rozbudzonymi apetytami po zwycięstwie w Lubinie, oczekiwało wspaniałego widowiska. I nie zawiodło się. Za tak grającą Wisłą fani tęsknili od dłuższego czasu. Do tej pory drużyny Macieja Skorży znany były głównie z sumiennego wypełniania taktyki i żelaznej dyscypliny w obronie. Dopiero na trzecim miejscu była gra do przodu. W Wiśle te proporcje zupełnie się odwróciły. Wisła głównie atakowała, a w obronie miała problemy.
Faworytem byli gospodarze, tym bardziej że Korona w dwóch meczach pokazała dwa różne oblicza. W Krakowie kielczanie zaczęli nerwowo i agresywnie. Maciej Kowalczyk szybko zobaczył żółtą kartkę za bezmyślny faul w środku boiska na Kamilu Kosowskim. A gospodarze szybko ostudzili zapędy rywali w najlepszy sposób - zdobyli gola.
Marek Zieńczuk dostał znakomite podanie od Dariusza Dudki, wpadł w pole karne, zagrał niezbyt dokładnie, ale Paweł Brożek, podobnie jak w Lubinie, znalazł się tam, gdzie powinien być i wepchnął piłkę do siatki.
To był dopiero początek, bo Wisła nie zamierzała zwalniać. Może miała problemy w obronie - po błędach groźnie strzelał najpierw Paweł Sobolewski, a potem Maciej Kowalczyk. Za to w ataku piłkarze Skorży co chwila stwarzali zagrożenie. Grali nowocześnie, szybko, a przede wszystkim z pomysłem. Po świetnym podaniu Mauro Cantoro Kosowski był san na sam z Maciejem Mielcarzem. Pomocnik Wisły minął bramkarza, ale został sfaulowany. Jedenastkę nie bez problemów wykorzystał Cleber. Brazylijczyk przed sezonem prosił trenera, by nie musiał wykonywać rzutów karnych, ale Skorża miał inne zdanie.
Nie minęła minuta i było 3:0. Kosowski zagrał w pole karne i kiedy wydawało się, że piłkę złapie Mielcarz, wybił mu ją... Piotr Celeban, a Niedzielan strzelił chyba najłatwiejszą bramkę w karierze i pierwszą w polskiej lidze od 13 września 2003 roku.
Taki wynik sugerowałby przygniatająca przewagę Wisły, ale goście przynajmniej w ataku spisywali się całkiem nieźle. Za to w obronie Korona grała fatalnie. Stoperzy Marcin Kuś i Sławomir Rutka popełniali błąd za błędem. Prostopadłe podania między nich były jedną z najprostszych dróg do bramki Korony. Niewiele lepiej grał Celeban, a Robert Bednarek zupełnie nie radził sobie z Kosowskim.
- Wisła gra dobrze, ale sędzia nie musi jej pomagać. Najpierw dyktuje rzut karny z kapelusza, a potem nie uznaje mojej bramki - narzekał w przerwie Świerczewski.
Miał rację przynajmniej w drugim przypadku. W 30. minucie pomocnik Korony zauważył nonszalancko wysuniętego Mariusza Pawełka i uderzył z rzutu wolnego z połowy boiska. Piłka odbiła się od poprzeczki i za linią bramkową. Niestety dla Korony asystent był źle ustawiony i nie zasygnalizował, ze padła bramka.
Po przerwie Korona nie miała już nic do stracenia. Na boisko wszedł Grzegorz Bonin i był dużo większym zagrożeniem niż Paweł Sasin. W 54. minucie znów nie popisał się Pawełek - po rzucie rożnym nie złapał piłki, Kowalczyk ją odegrał, ale Edi trafił do siatki ze spalonego. Po chwili bramkarz Wisły wypuścił futbolówkę po strzale, ale zdążył złapać przed nadbiegającym Edim.
Koronie nic nie wychodziło, a Wiśle niemal wszystko. Kolejną bramkę zdobył Paweł Brożek po strzale głową. Tym razem podawał Dudka. To był juz pogrom kielczan.
Po godzinie gry trener Skorża zdjął Niedzielana (wszedł Piotr Ćwielong), który dostał owacje na stojąco od kibiców, podobnie jak kilka minut później Kosowski. W Wiśle zadebiutował Tomas Jirsak i pokazał kilka bardzo ciekawych podań.
Maciej Skorża (trener Wisły Kraków):
Cieszy mnie fakt, że w naszym zespole nie było zawodnika, który by przeszedł obok gry. Ale nie wszystko było tak jak byśmy chcieli - Kolporter też miał okazję do zdobycia gola i jeszcze sporo pracy przed nami jeśli chcemy w przyszłości grać kiedyś w Europie.
Jacek Zieliński (trener Kolportera Korony):
Po trzech prostopadłych podaniach i fatalnej postawie naszej defensywy przegrywaliśmy 0:3. Trudno z takim bagażem grać 70 minut. Zespół starał się zmienić obraz gry co jest małym plusem po tej porażce.