Do zdarzenia doszło w minioną sobotę w pobliżu Grand Hotelu. Z jednej z dyskotek ok. godz. 19 wyszła grupka ludzi. Było jeszcze jasno. 31-letni P. był w towarzystwie 17-letniej dziewczyny. Piłkarz zaczął się do niej "dobierać". Wszystko to widzieli plażowicze. W końcu jeden z nich zawiadomił policję.
- Zobaczyłam kilka radiowozów, podjeżdżających do plaży w okolicach Grand Hotelu - opowiada pani Ania z Gdańska, świadek zdarzenia. - Po jakimś czasie od strony plaży nadeszła policjantka, trzymająca pod rękę młodą dziewczynę, ubraną w jednoczęściowy kostium i owiniętą ręcznikiem. Dziewczyna płakała. Kilkanaście metrów za nią trzech policjantów prowadziło szarpiącego się i krzyczącego coś mężczyznę.
- Sąd na podstawie zebranych dowodów zadecydował o zastosowaniu wobec sprawcy trzech miesięcy aresztu - mówi Marek Wasilewski, zastępca prokuratora rejonowego w Sopocie. - P. usłyszał zarzut podstępnego doprowadzenia do obcowania płciowego.
To, co potocznie nazywa się gwałtem, zgodnie z artykułem 197 par. 1 k.k. zagrożone jest karą więzienia od 2 do 12 lat.
Świadkowie, którzy widzieli zdarzenie twierdzą, że dziewczyna wyglądała na bezwładną i oszołomioną. Dlatego jedna z wersji, którą bada prokuratura, mówi o tym, że młoda kobieta mogła być pod wpływem tzw. tabletki gwałtu lub też innego środka odurzającego, podanego jej np. przez Grzegorza P.
- Zleciliśmy biegłym badania toksykologiczne - ujawnia prokurator Wasilewski.
Wyniki będą znane w ciągu najbliższych dni. Wzmocni to argumentację prokuratury przed sądem, bo Grzegorz P. nie przyznaje się do gwałtu.
- To standardowa obrona sprawców, w takich przypadkach twierdzą, że kobieta nie miała nic przeciwko intymnemu kontaktowi - mówi nam jeden z sopockich policjantów.
Urodzony w Bielsku-Białej Grzegorz P. przez trzy ostatnie lata był piłkarzem Arki Gdynia. Jeszcze w poprzednim sezonie rozegrał w jej barwach 19 spotkań w ekstraklasie, strzelił jedną bramkę. W czerwcu skończyła się jego umowa z Arką, której klub nie chciał przedłużyć. Koledzy z drużyny nie chcą oficjalnie komentować tej sytuacji, ale podkreślają, że P. "lubił się zabawić", był częstym bywalcem sopockich dyskotek, zdarzało się, że wyciągali go z nich kolejni trenerzy.