W poniedziałek, Antoria Gillon (dziewiąty miesiąc), przyjechała na eliminacje z nadziejami na zostanie nowym idolem Ameryki. Ale nienarodzone jeszcze dziecko miało inną wizję najbliższej przyszłości. Sensacyjna historia rozpoczęła się w momencie, w którym Antoria poczuła skurcze .
- Poczułam skurcze. Nie chciałam rezygnować po tylu godzinach czekania w tłumie, więc koleżanka pomogła mi podejść do jurorów. Było naprawdę kiepsko. Trzęsły mi się dłonie i jedną ręką musiałam trzymać się za brzuch, ale nadal śpiewałam - opowiadała. Determinacja Antorii była ogromna. - Skurcze wracały i były coraz silniejsze i silniejsze, ale byłam zdecydowana urodzić przed jurorami. Nie chciałam wyjść bez złotego biletu do drugiej rundy - wyjaśniła dziewczyna.
Kiedy pisaliśmy, że Antoria była zdeterminowana, mieliśmy na myśli, że była naprawdę zdeterminowana . Jeden z jurorów posadził ją na swoim krześle i wezwał pomoc. Ale gdy na scenę wkroczyła załoga karetki, dziewczyna oświadczyła, że nigdzie się nie rusza, bo "nie skończyła jeszcze śpiewać". Dopiero zapewnienie, iż trafi do kolejnej rundy, sprawiło, że Gillon zgodziła się pojechać do szpitala.
Kilka godzin później na świat przyszedł Jamil Jabarron Idol McCowan. - Zawsze chciałam wystąpić w tym show. Było jasne, że nie poddam się tak po prostu - skomentowała szczęśliwa mama małego Idola.