Marszałek Szymański rządzi na podsłuchu

Podsłuchują marszałka. W gabinecie obrad marszałka Krzysztofa Szymańskiego i Zarządu Województwa wykryto podsłuch. Sprawę bada ABW i prokuratura.

Sprawa "pluskiew" w gabinecie Marszałka trzymana była w tajemnicy. Marszałek Krzysztof Szymański: - Nic panu nie mogę powiedzieć. Wszystko jest objęte tajemnicą śledztwa - mówi "Gazecie".

O tym, kto podsłuchiwał i od kiedy marszałka Szymańskiego i jego ekipę można na razie jedynie spekulować. Wiadomość jest jednak pewna.

O podsłuchach wie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i zielonogórska prokuratura. - Dziś możemy jedynie potwierdzić, że dostaliśmy takie zawiadomienie. Sprawę bada już Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, oczywiście pod nadzorem prokuratury - mówi Jan Wojtasik, prokurator okręgowy w Zielonej Górze. Marszałek prawdopodobnie znalazł podsłuch w sobotę. W poniedziałek złożył w zielonogórskiej prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Podsłuch u marszałka to najprawdopodobniej pluskwa

Śledczy będą musieli zlecić ekspertyzę fachowcom, by ocenić, jakiej klasy jest podsłuch, ile ma lat. Specjaliści ustalą także, ile miesięcy lub nawet ile lat temu mógł być zamontowany w Urzędzie Marszałkowskim. Niewykluczone, że podsłuch pojawił się już pół roku temu, kiedy Szymański zastąpił marszałka Andrzeja Bacheńskiego z SLD.

"Gazeta" dowiedziała się nieoficjalnie, że podsłuch to najprawdopodobniej tzw. pluskwa, czyli miniaturowy nadajnik radiowy z mikrofonem. Fonia z niej mogła być rejestrowana zarówno w pokoju obok, jak i poza budynkiem, np. w samochodzie zaparkowanym od okien gabinetu marszałka nawet o 100 m.

Partia marszałka już złożyła wniosek o jego odwołanie

Marszałek przeżywa ciężkie chwile. W sejmiku leży wniosek o jego odwołanie, jaki złożyła jego macierzysta Platforma Obywatelska. Trwają negocjacje z koalicyjnymi radnymi z PiS i PSL. Od nich zależy, czy Szymański utrzyma się na stanowisku. Sesja w poniedziałek.

Czy na podsłuchach mogło zależeć partyjnym przeciwnikom Szymańskiego? - Jeśli tak, to i tym z prawicy, i lewicy. Każda partia chce wiedzieć, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. A ostatnio to modne - spekuluje informator "Gazety" z kręgu polityków sejmiku.

- Trop może być jednak inny. Chodzi o środowisko biznesu, które utrzymuje kontakty z lokalnymi politykami. Do regionu trafią przecież prawie dwa miliardy złotych. O ich podziale się mówi w gabinecie marszałka. Warto trzymać rękę na pulsie - dodaje.

2002: nagrane rozmowy prezydenta Gorzowa

To druga podobnego typu afera w lubuskich samorządach. W 2002 r. nagrano potajemnie rozmowy w gabinecie prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka, m.in. z radnym PiS Arkadiuszem Marcinkiewiczem i Robertem Mikołajskim, dyrektorem Regionalnego Zarządu Dróg Krajowych i Autostrad.

Taśmy trafiły do mediów. Cała trójka zaprzeczała, aby nagrywała rozmowy. Marcinkiewicz jako jedyny złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Ale prokuratura po pół roku umorzyła śledztwo w sprawie podsłuchu w gabinecie prezydenta miasta. Do dziś nie wiadomo, kto nagrywał i kto rozpowszechnił nagranie.

Prawo ws. podsłuchów

Zakładanie podsłuchów, a także nagrywanie rozmów bez zgody wszystkich ze stron jest w Polsce zabronione. Kodeks karny (art. 267 §2) określa jako przestępczy czyn tego, kto zakłada podsłuch i korzysta z niego, by mieć dostęp do informacji, do której nie jest uprawniony. Za korzystanie z podsłuchu grozi wysoka grzywna albo nawet dwa lata więzienia. Samo posiadanie specjalistycznej aparatury do podsłuchu nie jest karalne.

Z podsłuchu legalnie - za zgodą sądu albo prokuratora generalnego -mogą korzystać funkcjonariusze policji, CBŚ, CBA, ABW czy prokuratorzy.