Pierwszy w Paryżu w ubiegłym roku Floyd Landis stracił żółtą koszulkę (właściwie nadal ją traci) kilka dni po tym, jak stanął na najwyższym podium. Za praktyki dopingowe w 2005 roku zostało odebrane zwycięstwo Roberto Herasowi we Vuelcie a Espana. Z przymrużeniem oka patrzy się na wygraną Ivana Basso w Giro d'Italia w 2006 roku, po tym jak przyznał się do udziału w aferze Puerto. Tegoroczne wyznania Bjarne Riisa na temat Tour de France z 1996 roku były po prostu porażające.
Wizerunek Alberto Contadora cierpi i cierpieć będzie z powodu nadwątlonej reputacji tegorocznego Touru, do czego przyczyniło się wykluczenie za doping krwi głównego faworyta Aleksandra Winokurowa, i kilkudniowego lidera Michaela Rasmussena za unikanie kontroli antydopingowej podczas przygotowań. Contador musi odpierać zarzuty, bo jego nazwisko znalazło się na liście doktora Fuentesa, od którego zaczęła się afera Puerto. - Byłem w złej drużynie, w złym momencie [Liberty Seguros]. W pierwszej chwili rzeczywiście moje nazwisko znalazło się na liście, ale potem UCI to zweryfikowało. Jestem poza tym wszystkim. Jeśli trzeba, dam swoje DNA, by udowodnić niewinność. Jeśli nie byłbym czysty, nie jechałbym w tym wyścigu - mówi Hiszpan. 24-letni kolarz broni się przed oskarżeniami o doping tak zaciekle, jak w sobotę żółtej koszulki lidera podczas czasówki między Cognac i Angouleme. Był to najbardziej pasjonujący etap Wielkiej Pętli.
"Podczas gdy oszuści zostali oficjalnie zdemaskowani, padają kolejne rekordy" - pisze internetowe wydanie dziennika "L'Equipe". Już tydzień temu Contador i Rasmussen wjechali na Plateau de Beille szybciej, niż robił to siedmiokrotny zwycięzca Tour de France Lance Armstrong. Zwycięzca sobotniej czasówki Levi Leipheimer 55,5 km przejechał z przeciętną 53,1 km/godz.! Podobnie szybko jechali tylko Armstrong w 2000 roku i Miguel Indurain (sześciokrotny zwycięzca Touru) w 1992 roku.
Leipheimer, były kolega z zespołu Armstronga, a obecnie jego pracownik (Armstrong jest współwłaścicielem grupy Discovery Channel), pojechał nienagannie technicznie, w jednostajnym rytmie. I naruszył niezachwianą, wydawało się, klasyfikację generalną. Amerykanin - trzeci przed etapem - odrobił 51 sekund do drugiego Cadela Evansa i zbliżył się do niego na zaledwie 8 sekund. Nad Contadorem zyskał dużo więcej, bo 2.18. Hiszpan tylko nadzwyczajnej motywacji i obecności jadącego za nim Armstronga zawdzięcza żółtą koszulkę. Szczerzył zęby z wysiłku, momentami chwiał się na rowerze, nie mógł znaleźć właściwej linii jazdy. Ale obronił pierwszą pozycję. Stało się jednak to, czego w historii jeszcze nie było. Między trzema pierwszymi zawodnikami różnice były sekundowe. - Mam tylko 23 sekundy straty. Będę finiszował na Polach Elizejskich - powiedział Evans. I zaraz potem parsknął śmiechem. Bo w niedzielę tradycji stało się zadość. Na ostatnim etapie najlepsi się nie ścigali i klasyfikacja się nie zmieniła.
Contador jest pierwszym Hiszpanem, który wygrał Wielką Pętlę od 1995 roku, kiedy w Paryżu triumfował wielki Miguel Indurain. Chyba że do zwycięzców zaliczyć Oscara Pereiro, drugiego w zeszłym roku, ale po dyskwalifikacji Landisa być może pierwszego. Sukces młodego kolarza hiszpańskie media przyjęły z entuzjazmem. W "Marce" Contador przyćmił nawet transfer José Antonio Reyesa z Realu do Atletico Madryt.
On również pochodzi z Madrytu. - Kolarstwo to jego jedyna pasja. Myślał tylko o tym - mówi jego przyjaciel z grupy Liberty Seguros, Dariusz Baranowski. Contador ma dopiero 24 lata i masę ciężkich przeżyć za sobą. Dwa lata temu groźnego upadku na wyścigu Dookoła Asturii omal nie przypłacił życiem. Pokiereszował twarz, miał ciężki wstrząs mózgu, kilka tygodni spędził w szpitalnym łóżku, a na rower wsiadł po paru miesiącach. - Nie myślałem, że wrócę do normalnego życia - opowiada. Mniej szczęścia ma jego brat, który po wypadku żyje z paraliżem mózgu. Każde zwycięstwo, również to etapowe na Plateau de Beille, Contador dedykuje właśnie jemu.
Pierwszą wielką wygraną Hiszpan odniósł w Polsce. W 2003 roku wygrał czasówkę z Jeleniej Góry do Karpacza. To było jeszcze przed wypadkiem. Potem wygrywał wyścig "Tydzień Kataloński", a w tym roku prestiżowy Paryż - Nicea.
Oby nie był to jakiś zły omen. W zeszłym roku Paryż - Nicea wygrał Floyd Landis. Kolejna wpadka zwycięzcy Wielkiej Pętli, byłaby dla wyścigu i całego kolarstwa ciosem prosto w bijące jeszcze, mimo tegorocznego zawału, serce.
0
Pierwszy raz w 104-letniej historii Tour de France żaden francuski kolarz nie znalazł się w pierwszej dwudziestce. Najlepszy z nich Stéphane Goubert zajął 27. miejsce.
Zielona koszulka (najlepszy sprinter): Tom Boonen (Belgia/Quick Step)
Biała koszulka (najlepszy młodzieżowiec): Alberto Contador (Hiszpania/Discovery Channel)
Biała koszulka w grochy (najlepszy "góral"): Juan Mauricio Soler (Kolumbia/Barloworld)