Ekipa "Reader's Digest" w każdym z 32 badanych krajów świata "gubiła" po trzydzieści komórek. Reporterzy obserwowali porzucone telefony i dzwonili do znalazców, prosząc o zwrot. Miejsce w rankingu zależało od liczby komórek, które wróciły do "właścicieli". - To nie były żadne badania naukowe. Chcieliśmy sprawdzić, co zrobią zwykli ludzie, którzy muszą dokonać prostego wyboru: oddać czy zatrzymać dla siebie? - wyjaśnia "Reader's Digest".
Park w Buenos Aires: Marcelo Elias biegnie ścieżką, zauważa leżący na trawie telefon. Komórka dzwoni. Elias odbiera i mówi: - Tak zgubiłaś telefon w parku, gdzie teraz jesteś? Po chwili spotykają się i 38-letni dozorca oddaje zgubę.
Soho, Londyn: Komórkę porzucono przy pomniku króla Karola II. Obok młody mężczyzna w czarnej kurtce karmi gołębie. Czeka aż minie go grupa japońskich turystów, rozgląda się i szybko chowa telefon. Odchodzi. Dwudziestolatek nie zadzwonił na żaden z numerów zapisanych w komórce i nie odbierał telefonów. Komórka przepadła - relacjonuje "Reader's Digest".
Podobne eksperymenty przeprowadzono w 32 krajach. W sumie zwróconych zostało 68 proc. telefonów. Najlepiej wypadła stolica Słowenii, Lublana. Tam do "właścicieli" wróciło 29 telefonów, zaginął tylko jeden. Na drugim miejscu znalazło się kanadyjskie Toronto. Wynik: 28 oddanych komórek. Warszawa z wynikiem 23, zajęła szóste miejsce ex aequo z Helsinkami, Budapesztem, Pragą, Zagrzebiem i Auckland w Nowej Zelandii. Za nami znalazł się m.in. Londyn (19 oddanych telefonów), Moskwa (17), Amsterdam (14) i najsłabsze: Hongkong i Kuala Lumpur (po 13).