27 lipca ubiegłego roku 21-letni Marcin K. ze wsi pod Chodlem wracał do domu sportowym motocyklem Yamaha.
Półtorej godziny wcześniej na hurtownię wędlin w Kraśniku napadło dwóch zamaskowanych bandytów. Mieli pistolet maszynowy. Odjechali starym motocyklem CZ.
Policja zablokowała okoliczne drogi. Na blokadę przed Chodlem nadjechał Marcin K.
Policjanci twierdzą, że nie zatrzymał się na wezwanie, próbował minąć radiowóz i przejechać jednego z trzech funkcjonariuszy.
Policjant strzelił z pistoletu maszynowego. Chłopak zginął od kuli, która trafiła go w plecy.
Jak się szybko okazało z napadem w Kraśniku nie miał nic wspólnego.
- Uznaliśmy, że funkcjonariusz miał prawo użyć broni. Z ekspertyzy wynika, że celował w koła motocykla. Wcześniej oddał strzały ostrzegawcze - mówi Marek Woźniak, zastępca szefa Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Motocyklista jechał wprost na funkcjonariusza. Ten miał uzasadnione przypuszczenie, że ma do czynienia z osobą, która uczestniczyła w napadzie z bronią w ręku - tłumaczy Woźniak.
Adwokat rodziny motocyklisty Anna Gaj najprawdopodobniej złoży zażalenie na decyzję prokuratury.
- Jest mnóstwo okoliczności, potwierdzonych zeznaniami świadków, które wskazują, że policjant powinien odpowiadać za przekroczenie uprawnień. A jego przełożeni za niedopełnienie obowiązków służbowych polegających na niewłaściwym nadzorze nad podwładnymi - mówi Gaj.