Kubica jedzie w dobrym nastroju

- Prognozy mówią, że padać nie będzie. I dobrze - mówi Robert Kubica przed Grand Prix Europy. Dzisiaj kwalifikacje, w niedzielę wyścig. Faworytem jest Kimi Raikkonen.

Hitem wczorajszych treningów była walka Fernando Alonso (McLaren) z Felipe Massą (Ferrari). Brazylijczyk przyblokował mistrza świata na pierwszym zakręcie, za co Alonso zrewanżował się nietypowym wyprzedzeniem w ostatnim sektorze. Hiszpan wykorzystał kawałek asfaltu, który omija jedną z szykan, i szybko przejechał obok zwalniającego Massy. W wyścigu poniósłby za to konsekwencje, ale trening rządzi się innymi prawami. Obserwujący sytuację na telewizorach w boksie Ferrari Michael Schumacher tylko zaśmiał się pod nosem. - Może było to trochę niepotrzebne, ale kibice chyba nie narzekali - skomentował Norbert Haug z McLarena.

Kubica w obu sesjach przez długie momenty był wysoko w tabeli wyników. Spadał w końcówkach, kiedy faworyci wyjeżdżali na tor na miękkich, szybszych oponach. Najlepsze czasy osiągali Lewis Hamilton (McLaren) i Kimi Raikkonen (Ferrari). Polak był odpowiednio wolniejszy o odpowiednio 0,69 i 0,88 sekundy.

W drugim treningu Kubica przejechał tylko 19 okrążeń, zajął 10. miejsce. - Jeździliśmy mniej, bo czekaliśmy, aż przeschnie tor - tłumaczył Polak. - Mamy jakieś problemy z ustawieniami, ale to nic wielkiego. Bolid po prostu różni się od tego z dwóch ostatnich wyścigów - dodał Kubica. Skąd wzięły się słabsze czasy od Toyoty i Williamsa? - Zobaczymy, co będzie w sobotę - odparł tylko Polak. Sukcesem BMW Sauber będzie miejsce powyżej piątego, porażką - poniżej szóstego. Podobnie w wyścigu.

Parasole i bikini

Jutrzejszy wyścig może być jednak zagadką ze względu na nieprzewidywalną pogodę. O 10 rano świeciło słońce, ale tuż przed południem zaczął padać deszcz, a grzmoty silników zastąpiły wyładowania atmosferyczne. Kwadrans przed drugą sesją treningową było już jednak słonecznie, wręcz gorąco. Kubica wyjechał na praktycznie suchy tor.

Na sobotę i niedzielę zapowiadane są niewielkie opady, ale każda próba odczytania z wyprzedzeniem stanu atmosfery jest bezużyteczna - mówi się, że jeśli na Nürburgringu po jednej stronie trybuny kibice chowają się pod parasolami, to z drugiej strony dziewczyny w bikini opalają się.

- Wolimy, żeby nie padało, bo w tym sezonie nie potrzebujemy przypadkowych sytuacji, aby zdobyć punkty. I nasza prognoza mówi, że w niedzielę padać nie będzie - mówił Kubica. Ewentualny deszcz oznacza wyścig przypadkowy, w którym trudno wyczuć moment zmiany opon. Dochodzi do niespodzianek, które wykorzystują słabsze zespoły. - W deszczu pokazujemy swój potencjał. Na testach w Spa osiągaliśmy podobne czasy do Ferrari i McLarena - modlił się o zmienne warunki Adrian Sutil, który jeździ w najgorszym w stawce Spykerze.

Hat trick Raikkonena?

Jeśli na torze będzie sucho, a pogoda nie będzie się zmieniać, to faworytem do zwycięstwa będzie Raikkonen, który wygrał trzy tygodnie temu na Magny Cours, a potem powtórzył sukces na Silverstone. Fin może mówić "do trzech razy sztuka" nie tylko ze względu na obecną serię - od wygranej w GP Europy dwukrotnie był o włos: w 2003 roku startował z pierwszego pola i pewnie prowadził, ale w połowie dystansu w jego Williamsie zniszczył się silnik. Dwa lata później zaczynał ostatnie okrążenie jako lider, ale na pierwszym zakręcie nie wytrzymało przednie zawieszenie. Wygrał Alonso. - Dotychczas miałem w Niemczech pecha. Ale pamiętam z ostatnich lat niezwyciężonego Schumachera, którego czerwone ferrari było tutaj pierwsze bez względu na okoliczności. Chcę to powtórzyć - mówi teraz Raikkonen, który zastąpił we włoskim zespole właśnie Schumachera, zwycięzcę GP Europy sprzed roku.

Sprawa mistrzostwa na torze na pewno się nie rozstrzygnie na Nürburgringu. Coraz bliżej jednak do rozstrzygnięć w aferze szpiegowskiej, tzw. Stepneygate, które mogą o tytule zdecydować. Brytyjska i włoska prasa od tygodni pisze o tym, jak były inżynier Ferrari Nigel Stepney przekazał głównemu projektantowi McLarena Mike'owi Coughlanowi 780-stronicowy raport dotyczący bolidu Ferrari. Włoski zespół Stepneya wyrzucił, wszczął wewnętrzne dochodzenie, skierował też sprawę przeciwko Coughlanowi do sądu w Londynie.

McLaren jednak oszukał?

Dla przebiegu mistrzostw najważniejsze będzie jednak dochodzenie FIA (Międzynarodowej Federacji Samochodowej), która bada, czy McLaren z tajnych dokumentów skorzystał. Bernie "F1 to ja" Ecclestone sugerował, że jeśli będą kary, to punkty straci tylko zespół, a nie kierowcy. Szef FIA Max Mosley nie wykluczył jednak pozbawienia punktów Hamiltona i Alonso.

Jeden ze stewardów FIA mówił ostatnio, że takich kar nie będzie, bo nie sposób udowodnić, że McLaren tajemnice Ferrari wykorzystał. Brytyjski zespół oczywiście do niczego się nie przyznaje, zrzucając całą winę na Coughlana, którego niezwłocznie zwolniono. - Znam szefa zespołu Rona Dennisa od dziewięciu lat. Jestem przekonany, że jesteśmy najbardziej uczciwym zespołem w stawce - zapewniał Hamilton, który obok niewygodnych pytań zmagał się w ostatnich dniach ze skutkami grypy.

Ale brytyjski tygodnik "Autosport" dowiedział się, że tuż przed pierwszym wyścigiem sezonu w Australii Coughlan dostał od Stepneya maila, w którym sugerował "przyjrzenie się" podwoziu ferrari, które miało być ruchome ponad dozwolony margines. McLaren złożył wówczas oficjalny protest, a FIA zacieśniła swoje normy i Ferrari musiało podwozie przeprojektować. To uzasadniałoby utratę pozycji lidera, po świetnych przedsezonowych testach i wygranej w GP Australii, na rzecz McLarena.

McLaren odpowie na zarzuty FIA w czwartek. - Smród za McLarenem będzie się ciągnął niezależnie od werdyktu - podsumował kierowca Red Bulla David Coulthard.

Transmisja dzisiejszych kwalifikacji o godz. 14 w Polsacie. Niedzielny wyścig także o 14 w Polsacie.