- A gdyby panią w nocy budziła jakaś grająca rura? Też zwróciłaby się pani do administracji, by tę rurę wywalono na korytarz - wyjaśnił poseł zaintrygowanej reporterce "Super Expressu". Chodzi o rury z wodą, bo rur od centralnego ogrzewania poseł pozbył się już kilka lat temu.
Teraz w naszej historii nastąpi dramatyczny zwrot akcji. Bo usunięte przez Surmacza rury CO doprowadzały również ciepło do mieszkania na piętrze, które zajmuje sąsiad - pan Jan.
- Instalacja była sprawna. Ja wtedy nawet opał kupiłem! - przysięga pan Jan i na dowód pokazuje rachunki za zakupiony koks i węgiel. - Do dziś muszę dogrzewać się dmuchawami. - narzeka. Ale dopiero teraz na pana Jana padł blady strach. Co będzie, jeżeli odetną wodę? Przecież rura, którą chce usunąć Marek Surmacz, przechodzi przez jego pokój.
A poseł pana Jana nie lubi. - Niech pani napisze, że od 25 lat ten zomowiec siedzi mi na karku! Kablował na mnie w komunie, w stanie wojennym i dzisiaj! - Surmacz, który za komuny pracował w MO, zaczął krzyczeć, kiedy dziennikarka "SE" zapytała go o sąsiada z góry.
Skąd te nerwy? Odpowiedź być może zna pan Jan: - Wciąż się denerwuje, bo kiedyś kradł prąd i myśli, że to ja ściągnąłem kontrolę. Nie może mi tego zapomnieć - mówi o pośle. - Jest upierdliwy, aż głowa boli! Jak o nim w gazetach nie piszą, to się mnie z nudów czepia - dodaje sąsiad. Ale my wcale w to nie wierzymy, bo przecież wiemy, że Marek "Wieśmaki" Surmacz potrafi pochylić się nad cudzym nieszczęściem.