Samoobrona żąda: Zlikwidować CBA

CBA śledziło mnie i potraktowało jak przestępcę - mówi poseł Samoobrony Lech Woszczerowicz

Centralne Biuro Antykorupcyjne przesłuchało Woszczerowicza w nocy z piątku na sobotę. CBA łączy posła ze sprawą domniemanej korupcji w resorcie rolnictwa, która doprowadziła do dymisji wicepremiera Andrzeja Leppera - przypuszcza, że to Woszczerowicz mógł ostrzec szefa Samoobrony o akcji Biura.

W ubiegły wtorek Woszczerowicza przesłuchała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. A w piątek wieczorem agenci CBA zabrali go wprost z sopockiej ulicy, zostawiając tam jego samochód.

Lepper i Woszczerowicz zapowiedzieli wczoraj w Gdańsku skargę do marszałka Sejmu Ludwika Dorna na działanie CBA. Do ABW nie mają uwag.

- Poseł Woszczerowicz zgodził się na przesłuchanie, co dobrze o nim świadczy - mówił Lepper. - Ale forma i czas przesłuchania świadczą, że była to demonstracja siły CBA. Po przestępcę można przyjść choćby o północy. Żadnego zagrożenia ze strony posła nie było. Biuro pokazało, że wszystko mu wolno. To jednostka policji partyjnej, która służy ochronie PiS. Tę jednostkę należy zlikwidować, a sprawę akcji korupcyjnej zorganizowanej przez CBA powinna wyjaśnić komisji śledcza.

Szef Samoobrony drwił z funkcjonariuszy CBA, oskarżając, że zostawili kaburę w aucie posła, który był wtedy przesłuchiwany. - Noc jest długa i oni jak dzieciaki z nudów bawili się pistoletami.

CBA podało, że kabura nie należy do jego agentów. Woszczerowicz nie jest pewien, skąd się wzięła.

CBA liczyło na to, że człowiek zmęczony łatwiej złoży niespójne zeznania

Krzysztof Katka: - Skoro zgodził się pan na przesłuchanie przez CBA, to dlaczego chce pan teraz złożyć skargę do marszałka Sejmu?

Lech Woszczerowicz: - Jestem człowiekiem ugodowym i dlatego grzecznie zgodziłem się na przesłuchanie przez ABW, a potem przez CBA. Poprosili, to poszedłem niczym potulny baranek. Widząc moją uległość, jeden z oficerów odebrał mi telefon komórkowy i kazał wyciągnąć wszystko z kieszeni, grożąc rewizją osobistą. Zaczęły się dziać inne nieprzyjemne rzeczy. Mojej żonie, która w nocy przywiozła mi lekarstwa, powiedziano, że nie wiadomo, kiedy mnie wypuszczą. Nie wyznaję się za bardzo na immunitetach poselskich, ale teraz po konsultacji z prawnikami jestem przekonany, że mój immunitet naruszono.

Zatrzymano pana o godz. 21.30. Jakie było uzasadnienie nagłego nocnego przesłuchania?

- Domyślam się, że chodziło im o efekt psychologiczny. Dzień przed zatrzymaniem zauważyłem, że jestem śledzony przez jakiś samochód. Mieszkam przy wąskiej uliczce, jeździłem nawet w kółko, żeby się upewnić. Na przesłuchaniu okazało się, że CBA dokładnie wiedziało, z kim się tego dnia spotykałem. Następna rzecz - aż siedmiu funkcjonariuszy otoczyło mnie w piątek, by wręczyć kartkę z wezwaniem. A nocne przesłuchanie tłumaczę sobie tym, że człowiek zmęczony łatwiej może złożyć niespójne zeznania. Służby specjalne różnych krajów wymyśliły tę metodę wiele lat temu.

O co pytano pana do godz. 2 w nocy?

- Oni sądzą, że to ja ostrzegłem Andrzej Leppera o przygotowywanej przeciwko niemu akcji. Moje nieszczęście polega na tym, że byłem w gabinecie Leppera tego dnia, kiedy ktoś go uprzedził.

Dzień po przesłuchaniu sugerował pan, że kaburę, którą pan potem znalazł w aucie, zostawili funkcjonariusze CBA. Ale Biuro zaprzecza, że przeszukiwało pański samochód.

- Ufam zabezpieczeniu przeciw kradzieży i z reguły nie zamykam samochodu. Nie pamiętam, czy po zatrzymaniu zostawiłem auto otwarte. Ale faktem jest, że zostawiłem w środku truskawki, a następnego dnia leżała obok jeszcze kabura. W tym czasie auto było pod opieką CBA. Ciekawe, że auto znalazłem ze złożonymi lusterkami. Od Andrzeja Leppera dowiedziałem się, co to może oznaczać. W tej sprawie do Leppera zadzwonił nawet Marek Borowski. Miał stwierdzić, że choć nie przepada za Lepperem, to informuje, że auto było przeszukane.