Zarzut postawiony studentowi dokładnie brzmi tak: "publiczne znieważenie Flagi Narodowej Polski, w ten sposób, że oskarżony wypowiedział pod jej adresem słowa powszechnie uznane za obelżywe". Młody student jednej z krakowskich uczelni stanie za to w najbliższych dniach przed sądem, bo prokurator skierował już akt oskarżenia przeciwko niemu.
Wszystko zdarzyło się podczas niedawnych juwenaliów. Policjanci z patrolu pilnującego porządku podczas jednego z wieczornych koncertów zauważyli koło Parku Jordana młodego mężczyznę, który - jak opisali potem w notatce - wymachiwał biało-czerwoną flagą. Na ich widok mężczyzna miał rzucić się do ucieczki, ale policjanci zdołali go dogonić. Jak się okazało, 22-letni student był pod wpływem alkoholu.
Sprawa zapewne rozeszłaby się po kościach, gdyby policjant z patrolu nie napisał w raporcie ze zdarzenia: "Nadmieniam, że podczas legitymowania P.G. celowo znieważył flagę narodową Polski, mówiąc, cytuję "gówniana flaga". Co zrobił z premedytacją" - zaznaczył z naciskiem funkcjonariusz.
Na efekt nie trzeba było czekać. Policja wszczęła postępowanie "o wypowiedzenie pod adresem flagi narodowej słów powszechnie uznanych za obelżywe". Powołano się na artykuł 137 kodeksu karnego mówiący o niszczeniu, znieważaniu bądź celowym usuwaniu znaków państwowych, za co grozi grzywna, ograniczenie bądź nawet pozbawienie wolności do jednego roku.
Student podczas przesłuchania na policji przyznał, że zdjął flagę z siedmiometrowego słupa ("nawet nie wiem, jak się tam wdrapałem"), chwilę nią pomachał i odłożył pod drzewo. - Byłem pod wpływem alkoholu. Gdy zobaczyłem policjantów, uświadomiłem sobie, że zerwałem ją niepotrzebnie. Teraz tego żałuję - zeznał.
Zarzekał się jednak, że nie znieważył narodowych barw. - To był taki wybryk w towarzystwie. I bardzo tego żałuje. Ale flagi nie znieważyłem. Byłem zdenerwowany i powiedziałem, żeby nie brali mnie na komisariat, bo to głupia sprawa i proszę o upomnienie. Nie powiedziałem "gówniana flaga" - zeznał student. Powtórzył to potem przed prokuratorem.
Potwierdzali to przesłuchiwani przez prokuratora koledzy i koleżanki studenta, którzy tego feralnego wieczoru mu towarzyszyli. - To był taki zakład, komu uda się zdjąć flagę. G. zdjął ją, pomachał i odłożył. Ale na pewno nie powiedział tych słów. Mówił tylko "panowie, nie zabierajcie mnie na komisariat za taką głupią sprawę" - zeznała koleżanka oskarżonego studenta.
Policjanci przesłuchiwani przed prokuratorem zapewniali jednak, że usłyszeli znieważające słowa. Podkreślali, że słyszeli je nawet w radiowozie. Prokurator domaga się teraz dla studenta kilkusetzłotowej grzywny. Bardziej dolegliwy może jednak okazać się dla niego fakt, że znajdzie się w rejestrze osób karanych.
Niedawno z podobnego powodu problem z prokuraturą miał rysownik "Przekroju" Marek Raczkowski. Podczas audycji w TOK FM wyznał bowiem, że razem ze znajomą artystką wetknął w psie kupy 70 małych biało-czerwonych flag, by zawstydzić właścicieli psów zanieczyszczających warszawskie ulice. Prokuratura po tej audycji wszczęła postępowanie o znieważenie flagi państwowej.