Metodę zjadania niewygodnych znalezisk wypróbowali już rosyjscy rybacy z Taganrogu, którzy spożyli przypadkowo wyłowionego kosmitę.
Chińczykom jednak należy się pierwszeństwo. Jak wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez pewnego paleontologa, dinozaura wykopano dwadzieścia lat temu. Od tej pory biedak był stopniowo zjadany w formie zupy i utartego proszku. Co bardziej pomysłowi usiłowali zrobić na dinozaurze interes.
- Jeszcze w ubiegłym roku kości sprzedawano w prowincji Henan, położonej nad Żółtą Rzeką, jako "kości smoków" po 4 juany (0,5 dolara) za kilogram - potwierdził chiński paleontolog Dong Zhiming z Instytutu Paleontologii Kręgowców i Paleoantropologii Chińskiej Akademii Nauk.
Zhiming zbadał sprawę. Okazało się, że sproszkowanego dinozaura nakładano na rany i skaleczenia. Bogate w wapno kości były też dodawane do zupy w charakterze środka wzmacniającego dla dzieci. - W ten to sposób z całego dinozaura zostało jakieś dwieście kilogramów - wyjaśnił ze smutkiem Zhiming.