Kosecki: Taka jest piłka młodzieżowa

To był słaby mecz Polaków, ale to gra młodzieżowa. Nie możemy przykładać do tego szablonów z gry seniorów. Pamiętajmy, że w piłce młodzieżowej tak właśnie jest - podsumowuje mecz Polaków z USA Roman Kosecki.

Z nieba do piekła - tak w skrócie można powiedzieć o spotkaniach polskiej młodzieżówki na mistrzostwach świata w Kanadzie. Najpierw euforia po zwycięstwie nad Brazylią, teraz niemal rozpocz po pogromie zgotowanym nam przez Stany Zjednoczonej.

Roman Kosecki: To był słaby mecz Polaków, ale to gra młodzieżowa. Nie możemy przykładać do tego szablonów z gry seniorów. Pamiętajmy, że w piłce młodzieżowej tak właśnie jest. Ja trenuje młodych chłopców i wiem, że rano chłopcy potrafią świetnie zagrać, a popołudniu człowiek nie poznaje drużyny, nie wie co się z nią dzieje. To są jeszcze młodzi chłopcy. Stało się, trudno.

Ale pytanie co się stało jest chyba na miejscu?

Wszyscy i piłkarze i my kibice byliśmy w euforii po meczu z Brazylią. A tu taki zimny prysznic. Amerykanie postawili bardzo wysoko poprzeczkę, grali bardzo dobrze. I jeśli chodzi o grę indywidualną jeden na jeden i jeśli chodzi o organizację gry. No i przede wszystkim mieli kilka indywidualności. Świetnie zagrali zwłaszcza Adu (strzelec trzech bramek) i prawoskrzydłowy Zizzo, który wkręcał naszych obrońców w trawę. W piłce nożnej trafiają się takie wyniki. Amerykanom wszystko wchodziło, strzelali piękne bramki. Czasem tak się zdarza, że strzały wychodzą i bramki wpadają jedna po drugiej. A nam nie wychodziło praktycznie nic.

Czy nasi piłarze są w stanie się podnieść po takim nokaucie?

Teraz bardzo potrzebne jest doświadczenie naszych trenerów, by jak najszybciej podnieść drużynę na duchu. Bo mecz z Koreą jest spotkaniem o wszystko. O być, albo nie być. Przecież nawet remis w trzecim spotkaniu powinien wystarczyć, by awansować dalej. A Korea musi wygrać, bo ma tylko jeden punkt po dwóch spotkaniach.

Czy możemy liczyć na to, że nasi się podniosą i zagrają dobrze z Koreą?

Pokonaliśmy Brazylię, Brazylia wygrała z Koreą trzeba być optymistą przed meczem z Koreą.

Ale co ma sobie myśleć kibic. W dwóch meczach zobaczył dwie zupełnie inne drużyny. Fantastycznie grającą z Brazylią, mimo gry w osłabieniu. Reprezentacja zagrała świetnie w obronie, była niemal idealnie zorganizowana. A po trzech dniach zupełnie inny obraz. Czy warto zarywać noc, bo obejrzeć trzecie spotkanie? Czy można mieć nadzieję, ze znów jak z Brazylią będą gryźli tę sztuczną trawę?

Myślę, że tak, że będziemy walczyć. Ja na pewno zarwę noc i będę kibicował chłopakom.