Chodzi o ankietę, którą na zajęciach z socjologii polityki wypełniali studenci IV roku socjologii Uniwersytetu w Białymstoku. Nie była anonimowa. - To wbrew prawu. Od początku studiów jesteśmy uczeni, że respondent ma prawo do anonimowości - mówią studenci, których spotkaliśmy na uniwersytecie. Chcą pozostać anonimowi, boją się problemów przy kolejnym zaliczeniu.
Ankietę studenci wypełniali miesiąc temu, głośno zrobiło się o niej jednak dopiero przed kilkoma dniami podczas sesji egzaminacyjnej. Dlaczego tak późno? Bo zdaniem studentów ci, którzy ankiet nie wypełnili, mieli problemy z uzyskaniem wpisu w indeksie.
Sprawa trafiła do dziekana wydziału historyczno-socjologicznego prof. Andrzeja Sadowskiego.
- Moim zdaniem profesor naruszył reguły metodologiczne. Dla mnie jako socjologa oczywiste jest, że ankiety powinny być anonimowe - powiedział dziekan "Gazecie". - Nakazałem, by z ankiet usunąć nazwiska studentów. Dopilnowałem również, by nie były warunkiem zaliczenia. Z tego, co wiem, studenci zaliczali ten przedmiot ustnie, pisali też test z wiedzy przedstawionej na wykładach.
Profesor Paweł Gieorgica pretensje i oburzenie studentów uważa za nieuzasadnione. Nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Ankieta służyła do celów dydaktycznych, chciałem pokazać studentom, że ankiety anonimowe nie są najlepszym narzędziem do badań. Widać to było m.in. podczas licznych przedwyborczych sondaży, z których wynikało, że frekwencja wyniesie 60 proc., a wiemy, że w rzeczywistości była trzykrotnie niższa. Ankiety anonimowe nie dają wiarygodnych informacji, nawet pytając o sprawy wrażliwe, powinno podawać się nazwisko - tłumaczy nam profesor. - Polityczne preferencje białostockich studentów w ogóle mnie nie interesują. Robiłem takie ankiety na innych uczelniach i tam sprzeciwu nie było. Absolutnie nie zgadzam się z zarzutem, że ankiety były podstawą zaliczenia.
Metody prowadzenia zajęć przez profesora Gieorgicę komentowane są m.in. na forum www.ocen.pl, gdzie studenci mogą ocenić swego wykładowcę. Internauta meredith napisał: "Osoba ta nie powinna wykładać ze względu na bardzo nieprzyjemne i niekulturalne podejście do studentów, których uważa i traktuje jako ludzi niższej kategorii. Sprawia mu ogromną przyjemność popisywanie się władzą swojego tytułu naukowego. Czołowy aktor wielu zajść i trudności".
Inny internauta tak opisuje swojego wykładowcę: "Zwolennik nazwanej przez siebie << inżynierii społecznej>> przeprowadza [ją] na studentach pod presją ankiety, na kogo głosowali, czy byli na wyborach; każe podpisać te ankiety. Nie respektuje anonimowości respondenta. Cechuje go brak etyki socjologa (...) ten człowiek na tej uczelni to jakieś nieporozumienie - mamy rok 2007, jest już dawno po 1989!".
Profesor Paweł Gieorgica nie jest zadowolony, że krytykuje się jego metody nauczania. Zapowiedział odejście z pracy. Dziekan wydziału ma nadzieję, że sprawę uda się jakoś rozwiązać. Tym bardziej że socjologia stara się o uzyskanie prawa do doktoryzowania i każdy wykwalifikowany pracownik jest na wagę złota.
- Najlepiej byłoby, gdyby obie strony - studenci i profesor - przeprosiły się. Sam też będę z profesorem rozmawiał, mam nadzieję, że uzyskamy jakieś porozumienie. Choć nie ukrywam, że takich metod prowadzenia zajęć nie popieram i na taką metodologię jak tego typu ankiety zgodzić się nie mogę - mówi prof. Sadowski. - Być może o pomoc w tej sprawie poprosimy radcę prawnego.
Etyk prof. Jerzy Kopania również zapoznał się z tą sprawą. Nie rozumie, do czego takie ankiety były potrzebne profesorowi Gieorgicy.
- Nie można nikogo zmuszać do ujawniania, jakie są jego preferencje wyborcze. Jest to niezgodne z zasadami etyki i obywatelskiej demokracji. Oczywiście, jeżeli ktoś ma ochotę, może głośno oznajmiać, co zaznaczył na karcie do głosowania. Ale zmuszać go do powiedzenia tego wbrew jego woli nie wolno - tłumaczy etyk. - Nie wiem, jaką wartość mają deklaracje studentów. Przecież nie da się zweryfikować, czy rzeczywiście młodzi ludzie oddali głos na partię, którą zaznaczyli w ankiecie. Jeżeli już pytanie o partie musiało paść, to radziłbym, by brzmiało tak: "Wyobraź sobie, że głosowałeś np. na PiS, PO czy LPR. Uzasadnij, dlaczego oddałeś głos na tę partię". Wtedy można by potraktować to jako element ćwiczeń.