W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Polak narzeka trochę, że w Wimbledonie jest duży kłopot z treningami: - W wimbledońskiej hali jest tylko pięć kortów, dwa dywanowe, bardziej podobne do trawy i trzy twarde. Wszyscy chcą ćwiczyć, ponad 250 osób. Więc jest tłok. Każdy ma pół kortu. Trzeba mieć szczęści i trochę się wpychać, bo nie ma zapisów na dłużej niż pół godziny. Na razie jest dobrze, zaliczyłyśmy godzinę w hali na dywanie i jeszcze 20 minut na trawie. I zapisałyśmy się z siostrą na kolejne 30 minut.
- W przerwie relaks przed telewizorem... - zaczął pytanie dziennikarz.
- ... tak, piwo i papierosek - dokończyła dowcipnie Radwańska. - Żartuję, żartuję - dodała natychmiast. Zresztą nikt, chyba nie podejrzewałby Polki o relaksowanie się "dymkiem".
Radwańska spędza czas w Londynie w polskiej grupie, do której zalicza też "zagraniczne rodaczki" - m.in. Caroline Wozniacki (Dania) czy Angelique Kerber (Niemcy). Ostatnio nasza tenisistka intensywnie uczy mowy przodków Alicię Molik z Australii. - Wcześniej wstydziła się, mówiła, że zapomniała, ale teraz mówię do niej tylko po polsku - kończy wywiad wyluzowana Polka.