Szef rządu stwierdził, że w Polsce zaistniała nowa sytuacja. - Mamy bardzo dobry rozwój gospodarczy, który doprowadził do fali roszczeń. Różne grupy zawodowe podejmują różne akcje i zaczynają protesty - powiedział Jarosław Kaczyński.
Szef rządu dodał, że strajki to "polityczne przedsięwzięcie". - To jest oczywiste. Wiemy, że spoty Platformy były gotowe przed wszystkimi wydarzeniami - powiedział i dodał, że to nie przypadek iż protesty mają miejsce w trakcie polskich rokowań w Brukseli. - To jest obrzydliwe, to pokazuje poziom moralny naszych politycznych przeciwników - mówił.
Premier wyjaśnił, że jedynym sposobem na poprawienie sytuacji w służbie zdrowia jest zwiększenie podatków. - Jeżeli mamy zaspokoić przynajmniej część tych żądań, to musimy zwiększyć dochody, czyli zwiększyć podatki. W ten sposób nie dochowalibyśmy naszych zobowiązań. Przed wyborami obiecywaliśmy obniżenie podatków. Trzeba więc zwrócić się do społeczeństwa i przeprowadzić w tej sprawie referendum - podkreślił Kaczyński. Premier powiedział, że podwyżka podatków obejmowałaby zwłaszcza najbogatszch.
Szef rządu dodał, że nie wiadomo, czy postulaty lekarzy i pielęgniarek zyskają poparcie w referendum. - To może się spotkać z oporem, bo najbogatsi to ludzie bardzo wpływowi - zaznaczył. Według niego nie ma innej możliwości zdobycia funduszy na służbę zdrowia. - Nie mamy żadnych oszczędności. Rząd jeździ starymi samochodami i lata starymi samolotami - powiedział premier.
Jarosław Kaczyński powtórzył, że warunkiem rozpoczęcia rozmów z protestującymi jest wyjście pielęgniarek z gmachu kancelarii premiera. - Panie opuszczą ten gmach - będziemy rozmawiać. Nie opuszczą - nie będziemy - powiedział szef rządu. Premier podkreślił, że protest jest nielegalny. - Łamane jest prawo karne - dodał.
Premier podkreślał, że obecnie realizuje się scenariusz, który mógłby wymyślić ktoś bardzo nieżyczliwy Polsce. - Gdyby dzisiaj ktoś, kto jest nieżyczliwy Polsce gdzieś poza Polską myślał, co by tu zrobić, żeby te dobre perspektywy Polski zniszczyć, to by wymyślił właśnie to, co się dzieje - powiedział.
Na pytanie, czy w razie porażki referendum, jego gabinet poda się do dymisji, premier odpowiedział: - Czy ta akcja jest po to, żeby zmusić rząd do dymisji? Zaczynam mieć takie wrażenie. To by oznaczało, że nie chodzi o żadne interesy pielęgniarek, czy o jakichkolwiek pracowników, tylko o interesy tych, którzy nas się boją, bo mają powody się bać - mówił premier. - To są na ogół bardzo bogaci ludzie, którzy drżą przed tym, żeby nie pokazano źródeł tego bogactwa. Ci ludzie chcą tak bardzo, żeby ten rząd upadł, tak bardzo się boją - dodał Kaczyński.
Według niego, ci ludzie dysponują "potężnymi środkami wpływu" i "przeprowadzają tego rodzaju operację przy pomocy swoich pracowników, bo - jak mówił J. Kaczyński - nie nazwie tego dziennikarzami".
Osoby, które nas leczą i zapewniają opiekę, mają prawo do rozmowy pełnej szacunku, z kim tylko zechcą rozmawiać. Oczekujemy, by uważnie słuchały skarg i próśb pacjentów. To wstyd nie mieć cierpliwości dla nich - napisała na swoim blogu publicystka i członkini Komitetu Helsińskiego w Polsce Halina Bortnowska