Cmentarz żołnierzy radzieckich zajmuje północną część placu Grunwaldzkiego. Ok. kilometra od starówki leży blisko 2,5 tys. czerwonoarmistów. Większość z nich to zmarli w mieście ranni, którzy zostali przewiezieni spod Wrocławia i Berlina, w czasie gdy Gliwice zamieniono w ogromny szpital polowy na tyłach frontu.
Oprócz kilkuset nagrobków z czerwonymi gwiazdami na cmentarzu są dwie mogiły zbiorowe. Na środku stoją pomnik i pamiątkowa płyta.
- Bardzo często tędy przechodzę i za każdym razem przecieram oczy ze zdumienia. Nagminnie obserwuję, jak ludzie wyprowadzają tu psy, które biegają między grobami, co rusz załatwiając swoje potrzeby. Na porządku dziennym są imprezy z piwkiem czy innymi trunkami - opowiada Marek Klimurczyk, mieszkaniec Gliwic.
Kiedy spacerujemy tutaj przed południem, zarośnięte alejki świecą pustkami. Tylko gdzieniegdzie leżące puszki i porozbijane butelki są dowodem niedawnych libacji. Cmentarz ożywa po południu i wieczorem. - Ostatnim razem myślałem, że śnię. Grupa młodzieży zrobiła sobie z alei wejściowej i zbiorowych mogił skatepark. Bez skrupułów skakali po marmurowych nagrobkach. Rzeczywiście, miejsce się do tego doskonale nadaje. Tylko chyba zapomnieli, że to cmentarz, a pod płytami leżą ludzie - opowiada z oburzeniem Klimurczyk.
Jego relacje potwierdzają okoliczni mieszkańcy. Zaciszne cmentarne alejki zamieniły się w prawdziwy park rozrywki. - Wieczorem strach tu zajrzeć. Słychać tylko odgłosy awantur i śpiewy - mówi Bożena Niewiara, która mieszka przy pl. Grunwaldzkim od 32 lat.
Marek Jarzębowski, rzecznik gliwickiego magistratu: - To rzeczywiście bulwersujące zachowanie, ale przecież nie zatrudnimy nikogo, kto będzie tam na okrągło stał i pilnował porządku. Od tego są policja i straż miejska. W takim wypadku należy od razu łapać za telefon i ich zaalarmować. Ludzi, którzy bezczeszczą groby, najlepiej uderzyć po kieszeni - mandatem.
Strażników miejskich nie trzeba daleko szukać. Mają siedzibę kilka przecznic dalej. Ale według mieszkańców to wcale ich nie dopinguje, żeby tu częściej zaglądać.
- Dzielnicowy co jakiś czas tam zagląda, ale nie odnotowaliśmy żadnych poważniejszych interwencji. Może gdyby mieszkańcy przysłali list, to wtedy byśmy się przyjrzeli całej sprawie - mówi Adam Sułek z gliwickiej straży miejskiej.
O sprawie opowiedzieliśmy Dariuszowi Walerjańskiemu, historykowi, który zajmuje się ochroną cmentarzy i miejsc pamięci. Kiedy to usłyszał, chwycił się za głowę: - Kompletne zezwierzęcenie. Ale to też wielki błąd wychowawczy księdza uczącego religii, rodziców i nauczycieli. Pewnie gdyby zamiast gwiazdy na nagrobkach były krzyże, nikt by nawet nie pomyślał, żeby zachować się w tak skandaliczny sposób. Cmentarz bez względu na symbol to miejsce święte, na którym spoczywają ludzkie szczątki. Ci, którzy skaczą po tych mogiłach, na pewno byliby oburzeni, gdyby ktoś bezcześcił groby ich bliskich.
Ks. Józef Sanak z Bielska-Białej: - Gliwice powinny uczyć się od nas. Na naszym bielskim cmentarzu leży 11 tys. żołnierzy Armii Czerwonej. Dbamy o te często bezimienne groby, chodzimy się tam modlić. To są żołnierze, którzy zginęli na wojnie, daleko od swoich rodzin. Kto ma wyrazić szacunek wobec nich, jeśli nie my, tutaj żyjący?