George Bush przyjechał z wizytą

Zabezpieczenie wizyty George'a Busha na Wybrzeżu jest większym wyzwaniem niż zabezpieczenie pielgrzymek papieskich - przyznał Andrzej Siwek, komendant pomorskiej policji

Tej wizycie podporządkowane było popołudniowe życie sporej części Trójmiasta. Bush wylądował na lotnisku w Rębiechowie - 10 km od śródmieścia Gdańska - o godz. 16.20. Ale już godzinę wcześniej zamknięto ruch na jedynej drodze prowadzącej z centrum do portu lotniczego oraz na trójmiejskiej obwodnicy - ekspresowej trasie, którą codziennie, omijając śródmieście Gdańska, Sopotu i Gdyni, przejeżdżają tysiące samochodów (obwodnicą można też szybko dostać się z lotniska do nasady Półwyspu Helskiego). Z tego powodu główne trasy w śródmieściu były całkowicie zakorkowane.

- Dlaczego na cztery godziny zablokowaliście jedną z głównych dróg Trójmiasta, skoro wiadomo było, że pogoda jest bardzo dobra i Bush z Kaczyńskim na pewno prosto z lotniska polecą śmigłowcem na półwysep? - pytamy policję.

- To na wypadek jakiejś awarii - odpowiedział Jan Kościuk, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Wizyta prezydenta USA to wyjątkowe wydarzenie. Nie można sobie pozwolić na najmniejszą fuszerkę.

Wizytę zabezpieczało 3 tys. policjantów. Akcji nadano kryptonim "Ameryka". Na lotnisku od rana czuwało też ok. 200 amerykańskich żołnierzy oraz agentów secret service. Amerykanie całkowicie odcięli wjazd na płytę lotniska.

Pasażerowie byli poddani szczegółowej kontroli. Sprawdzano ich już przed budynkiem terminalu, gdzie kłębił się tłum ludzi.

Centrum logistyczne wizyty mieściło się w lotniskowym hangarze. Jego główną część przerobiono na wielką salę konferencyjną. Hangar był kilkakrotnie sprawdzany przez amerykańskich pirotechników. Zgromadziło się tu także blisko 350 dziennikarzy z całego świata.

Przywitanie prezydentów trwało tylko kilka minut - o godz. 16.40 George i Laura Bush wsiedli do amerykańskiego śmigłowca, a Lech i Maria Kaczyńscy do polskiego. Obie maszyny w towarzystwie trzech amerykańskich śmigłowców bojowych odleciały na Hel. W ośrodku w Helu prezydenci Bush i Kaczyński odbyli półgodzinną rozmowę, a potem - w towarzystwie małżonek- zjedli obiad. W menu były tatar z łososia, barszcz czerwony, bliny, jagnięcina, ryby a na deser - sorbet z owocami.

Antyglobaliści

Ok. godz. 10 nieoczekiwanie i bez wcześniejszej zapowiedzi wstrzymano ruch pociągów na Półwysep Helski (wznowiono go dopiero po godz. 17).

- Dostaliśmy takie polecenie od Biura Ochrony Rządu, to nie była nasza decyzja - tłumaczyła Danuta Kumińska, rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe. - Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego zapadła na sześć godzin przed przybyciem prezydenta USA do Trójmiasta.

Jeszcze w czwartek wojewódzka komenda policji oraz służby wojewody pomorskiego zapewniały, że pociągi na Hel będą kursowały normalnie - dla bezpieczeństwa miały być jedynie obstawione przez policjantów. Decyzja o wstrzymaniu ruchu miała prawdopodobnie związek z zapowiadanym przez antyglobalistów protestem przeciwko wizycie Busha - mieli oni przyjechać do Juraty pociągiem, a potem przemaszerować spod dworca pod rezydencję prezydenta RP w Helu.

Okazało się, że część manifestantów dotarła na Półwysep już w czwartek, a reszta dojechała w piątek rano autobusami PKS.

Zgodnie z zapowiedzią w południe 100 antyglobalistów zebrało się na dworcu w Juracie. Wśród nich z megafonem pojawił się były poseł Piotr Ikonowicz. Dalszy marsz w stronę rezydencji prezydenta RP uniemożliwiło trzystu policjantów w pełnym rynsztunku - w hełmach z przyłbicami, kamizelkach ochronnych, nagolennikach, z pałkami i tarczami. Blokada ustawiona została w odległości 40 metrów od budynku dworca, na skraju drogi wojewódzkiej prowadzącej do Helu, którą chcieli iść protestujący. Policjanci nie reagowali na żadne argumenty.

Po godzinie pojawił się tam Tyberiusz Narkowicz, burmistrz miasta Jastarnia, którego częścią jest Jurata. Potwierdził, że manifestacja jest legalna i jej uczestnicy mają prawo pójść drogą wojewódzką w stronę gminy Hel, gdzie leży prezydencka rezydencja - ale tylko dwa kilometry, do granicy Jastarni. Do policjantów nie trafił jednak ten argument. Ich dowódca nie podając swojego nazwiska stwierdził, że nikogo na drogę nie wpuści ze względów bezpieczeństwa.

- To dla waszego dobra - mówił. - Przecież sami widzicie, że co chwila tą drogą jeżdżą na sygnale kolumny samochodów.

Jan Kościuk, rzecznik prasowy gdańskiej KWP zapewnił, że działania policjantów są zgodne z prawem: - Nikt nie wydał zgody na udostępnienie drogi manifestantom.

- Wysłaliśmy zawiadomienie o demonstracji na terenie gminy Jastarnia i Hel, gdzie znajduje się ośrodek prezydencki. Nasza demonstracja będzie wiec legalna i pokojowa - mówił Filip Ilkowski z Inicjatywy Stop Wojnie. - Chcemy zaprotestować przede wszystkim przeciwko instalacji w naszym kraju bazy antyrakietowej oraz przeciwko udziałowi Polski w wojnach w Afganistanie i Iraku.

- Według mojej wiedzy Trybunał Konstytucyjny uchylił przepis o konieczności uzyskania zgody na korzystanie z drogi - poparł antyglobalistów burmistrz Narkowicz, wyraźnie drżały mu ręce. - Działania policjantów są bezprawne, a środki bezpieczeństwa niewspółmierne do okoliczności. Widziałem kilku funkcjonariuszy ze strzelbami gładkolufowymi. Nad głowami wciąż lata jakiś śmigłowiec. Gdyby w gminie wprowadzony był stan wyjątkowy, wiedziałbym chyba o tym.

Ostatecznie ok. godz. 14 manifestanci ruszyli z Juraty w stronę Helu - policja pozwoliła im na przejście chodnikiem. Nieśli transparenty z hasłami "Świat dla ludzi nie dla Busha", "Bush out of Hel, go to hell", "Wycofać wojska z Iraku i Afganistanu", "Stop rzezi w Iraku", "Nie dla baz USA", "Nie chcemy siedzieć na beczce prochu", "George Bush terrorysta numer jeden", "Wyrzutnia dla rządu - nie dla rakiet!".

Na drodze do Helu alterglobalistów zatrzymał kolejny - przygotowany już rano - policyjny kordon. Kolejnych 300 funkcjonariuszy zablokowało drogę w miejscu, gdzie kilka lat temu znajdował się punkt kontrolny, ograniczający wjazd na należące wtedy do wojska tereny Helu. Policjantów wspierał wóz pancerny i polewaczka. Z tego miejsca do rezydencji prezydenta jest jeszcze ok. 2 km. Manifestanci rozłożyli się obozem na trawnikach i rozwiesili na drzewach transparenty. Nie doszło do żadnych strać.

Życie na Helu

Wizyta nie wpłynęła na pracę helskich rybaków: - Nie wprowadziliśmy żadnych specjalnych zakazów - mówi Bogdan Masternak, bosman helskiego portu - Zarówno łodzie rybackie jak i rekreacyjne mogą spokojnie wypływać w morze.

- Wypłynąłem jak zwykle o 3.33 rano i wróciłem o 7, łowiłem flądry, nie było żadnych problemów - potwierdza słowa bosmana pan Piotr, rybak z Helu. - Ograniczenia są tam, gdzie zwykle - czyli przy ośrodku prezydenckim. Tam nigdy nie można było blisko podpływać, od razu podpływa wojskowa motorówka i każe zawracać.