"Co by było, gdybym nie umarł?" - takim pytaniem pod portretem Adolfa Hitlera opatrzona jest ulotka kolportowana w Durbanie przez lokalną organizację muzułmańską. Pod spodem odpowiedź: "Dobra wiadomość jest taka, że nie byłoby Izraela i przelewu palestyńskiej krwi. Zła - że nie pozwoliłbym budować nowego modelu volkswagena". Taka właśnie propaganda towarzyszy obradom ONZ-owskiej konferencji na temat rasizmu. Zbiera już żniwo - pracujący w muzułmańskiej dzielnicy Cape Town starszy żydowski lekarz został ciężko pobity przez napastników wykrzykujących propalestyńskie hasła.
Gmina muzułmańska w Cape Town natychmiast, co przynosi jej chlubę, potępiła napad. "Nie jesteśmy przeciwko Żydom, tylko syjonistom" - wyjaśnił jej rzecznik. Ale - jak powiedział Martin Luther King - "kiedy ludzie krytykują syjonizm, mają na myśli Żydów". Koszulki z tym cytatem też pojawiły się w Durbanie. Noszą je nie tylko Żydzi.
Nie jest bowiem tak, że w Durbanie wszyscy z wyjątkiem USA potępili syjonizm. Przeciwko nienawistnej propagandzie Ligi Arabskiej wypowiedziały się w różnych momentach 43 państwa, m.in. Rosja, Indie, Kanada, Australia, Nowa Zelandia i niemal cała Europa , w tym Polska. Więc choć w Durbanie Palestyńczycy odnieśli największe od lat zwycięstwo dyplomatyczne, to może się ono okazać pyrrusowe.
Mimo bowiem zdecydowanej krytyki rozmaitych aspektów polityki izraelskiej ze strony większości państw, w tym Polski, arabska propaganda budzi oburzenie. Oskarżenia Izraela o ludobójstwo i apartheid, przemilczanie arabskiego terroru, kwestionowanie Zagłady, sprzeciw wobec potępienia antysemityzmu nie mogły się spotkać z poparciem. Gdyby Liga Arabska, zamiast demonizować Izrael, opowiedziała się za powołaniem komisji ds. polityki izraelskiej na terytoriach okupowanych, Jerozolimie dużo trudniej byłoby się wybronić. A tak Izrael został zaszczuty nie dlatego, że prowadzi brutalną politykę, lecz dlatego, że żydowski... Kampanię prowadzono nie pod sztandarem obrony praw Palestyńczyków, lecz pod starym proporcem antysemityzmu.
Działo się tak nie tylko podczas ONZ-owskiej konferencji, ale i na towarzyszącym jej forum organizacji pozarządowych. Członkowie komisji redagującej jeszcze bardziej od ONZ-owskiego antyizraelski komunikat końcowy publicznie mówili z oburzeniem, że byli fizycznie zastraszani przez Palestyńczyków i ich sojuszników. Ci żądali, by komunikat, z którego potępienie antysemityzmu usunięto na wniosek grupy roboczej ds. ekumenizmu, zawierał jeszcze bardziej antysemickie sformułowania niż te, które uchwalono wcześniej. Komunikat potępiło kilkadziesiąt organizacji z Europy Środkowej i Wschodniej, w tym Fundacja Helsińska w Polsce. Nie tylko o Izrael poszło. - Wystarczył entuzjazm, z jakim forum oklaskiwało ostatniego latynoskiego dyktatora Fidela Castro - mówiła z oburzeniem słynna rumuńska dysydentka Smeranda Enache. - To już mogli zaprosić Łukaszenkę do spółki z Saddamem Husajnem.
Kompromisu w Durbanie nie będzie. Palestyńczycy podobnie jak w ubiegłym roku w Camp David działali w myśl zasady: wszystko albo nic. W Camp David dostali więc nic, w Durbanie za to - wszystko. Ale okupili to sojuszem z najbardziej antydemokratycznymi i wrogimi prawom człowieka siłami na świecie. Z takimi sojusznikami lepiej przegrać, niż wygrać.
Dawid Warszawski, Durban