W czwartek Senat zaakceptował uchwalone przez Sejm nowe zasady wykupu spółdzielczych mieszkań lokatorskich. A to oznacza, że przeszło 900 tys. rodzin będzie je mogło przejąć na własność po dopłaceniu nominalnej kwoty umorzonego kiedyś przez państwo kredytu budowlanego. W praktyce będą to symboliczne kwoty. Nawet kilka czy kilkanaście złotych! Z kolei najemcy byłych mieszkań zakładowych, które spółdzielnie przejęły nieodpłatnie, nie będą musieli płacić nawet tego. W jednym i drugim przypadku dojdą jednak koszty transakcyjne - w sumie ok. 500 zł.
To niewiele, bo obecne koszty wykupu mieszkań w spółdzielniach sięgają jednej czwartej wartości rynkowej mieszkania, czyli w praktyce kilkunastu, a w dużych miastach nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Te nowe, korzystne zasady nie dotyczą jednak innych lokatorów, np. z komunalnych czynszówek. Tam zasady wykupu określają gminy, a te nie zawsze są tak hojne. - Jestem rozżalony. Podobnie wielu moich sąsiadów - przyznaje czytelnik z ulicy Żareckiej w Częstochowie. Blok, w którym mieszka, w czasach PRL zbudowały zakłady pracy. Składa się on z trzech segmentów, ale tylko jeden jest obecnie własnością spółdzielni Hutnik. Pozostałe segmenty, w tym ten, w którym mieszka nasz czytelnik, przejęła od przedsiębiorstw gmina. Za swoje mieszkanie musiałby on jej zapłacić 10 proc. jego wartości, bo tak zdecydowali radni. Łącznie z wyceną rzeczoznawcy i kosztami transakcji jest to wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych.
- To niesprawiedliwe, bo przecież pracowaliśmy w tych samych przedsiębiorstwach, a tylko ci z Hutnika dostaną mieszkania na własność za parę złotych - wzdycha lokator.
Jan Krykowski, dyrektor ds. eksploatacyjnych i członek zarządu Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej TBS, który zarządza komunalną częścią budynku przy Żareckiej, zauważa, że gminnym lokatorom nie dzieje się krzywda, bo w tym rejonie 50-metrowe mieszkanie na rynku wtórnym kosztuje ponad 100 tys. zł.
Z kolei poseł PO Lidia Staroń przekonywała w środę w Radiu TOK FM, że w przypadku mieszkań lokatorskich w spółdzielniach nie ma mowy o rozdawnictwie. Ci lokatorzy, których miałyby objąć nowe zasady przekształceń, spłacili swoje zobowiązania wobec spółdzielni, wnosząc wkład mieszkaniowy i spłacając zaciągnięte na inwestycje kredyty w opłatach za mieszkanie. Teraz dopłacą oni tylko tyle, ile państwo umorzyło kiedyś spółdzielniom.
Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP ripostuje, że nowe zasady są krzywdzące dla 2,6 mln rodzin, które przekształciły mieszkania na dotychczasowych zasadach, i to nieraz kosztem wielu wyrzeczeń. W dodatku za te pieniądze spółdzielnie remontowały budynki, w których mieszkają także obecni lokatorzy. Jest niemal pewne, że posłowie SLD zaskarżą nowelę do Trybunału Konstytucyjnego.