Ale jest w tym coś więcej. Ta nazwa zdradza przecież intencję widoczną od samego początku akcji CBA. Jak na dłoni zobaczyliśmy ją w lutym, gdy na pamiętnej konferencji prasowej ministrowie Ziobro i Kamiński wydali wyrok na dr. G. Czuło się osobiste zaangażowanie, gorączkowe podniecenie. Ten pan już nikogo życia nie pozbawi, co najmniej jedna ofiara, trzeba było zwolnić łóżko. Ileż w tym nienawiści.
Brakuje dowodów zabójstwa? Sąd uznaje zarzut za nieprawdopodobny? Nie szkodzi. Ministrowie trzymają się swojej wersji i uruchamiają państwowy aparat. Przesłuchują setki pacjentów dr. G. Będą tropić, dowodzić, może ekshumować zmarłych pacjentów.
Ale jest w tym jeszcze coś - metoda władzy. Władzy, która wszędzie widzi wrogów i przypisuje im najgorsze nieprawości. Która potrafi na każdego myślącego inaczej rzucić dowolnie absurdalne oskarżenie, jak klątwę. Która żywi się wstrętem do elit.
Operacja "Mengele" trwa.