Wiadomość o nieświeżej wodzie mineralnej wręczanej urzędnikom marszałka dostaliśmy od jednego z pracowników urzędu. - Czyżby pracodawca w ogóle się nie liczył ze zdrowiem pracowników? Czy to po prostu swoisty rodzaj oszczędności? - dopytywał się zaniepokojony mężczyzna.
Urzędnik, tak jak większość pracowników gmachu przy pl. Teatralnym, został zatrudniony jeszcze przez SLD-owskiego marszałka Waldemara Achramowicza. Tymczasem od jesieni ub.r. regionem rządzi marszałek Piotr Całbecki z PO oraz koalicja Platformy, PiS, Samoobrony i PSL. Nowa władza konsekwentnie wymienia kadrę kierowniczą w urzędzie. Czy nieświeża woda była fortelem, aby szybciej się pozbyć ludzi ze starej ekipy? - Nie, ha, ha, ha, bo ja ją też dostałam! - odpowiada zaskoczona Beata Krzemińska, nowa rzecznik urzędu.
I zapewnia: - Nikogo nie zamierzaliśmy otruć. Magazynier, wydając pracownikom butelki, ostrzegał, że woda jest przeterminowana i nadaje się do picia tylko po przegotowaniu.
Jak nam się udało ustalić, nieświeża woda pochodziła jeszcze z czasów poprzedniej ekipy. Trafiła na biurka teraz, bo wówczas kupiono jej w przetargu tak dużo, że urzędnicy nie nadążali z piciem. Zapas uległ przeterminowaniu. - A może to nie przypadek, tylko zemsta naszych poprzedników? - zastanawia się jeden z ludzi Całbeckiego.
Po naszej interwencji zatruta woda nie zagrozi już żadnemu urzędnikowi - ani z lewicowego, ani prawicowego naboru. - Napoje będziemy kupowali w mniejszych ilościach na bieżąco, tak żeby zawsze były świeże - zapewnia Krzemińska.