Sowińska: "Wprost" sugerował homoseksualizm w Teletubisiach

Rzecznik Praw Dziecka Ewa Sowińska wyjaśnia, że jej działania w sprawie bajki "Teletubisie" były spowodowane wyłącznie sugestią dziennikarza "Wprost". W wydanym oświadczeniu przypomina, że dziennikarz tygodnika zdecydowanie sugerował istnienie poważnego problemu szkodliwych treści i promocji homoseksualizmu, zawartych w tej bajce. - Zadając pytanie o "Teletubisie" posłużyliśmy się pewnego rodzaju prowokacją dziennikarską, ale mamy do tego prawo - tłumaczy "Wprost".

Ewa Sowińska wyjaśnia w oświadczeniu, że w tym celu zwróciła się z prośbą o opinię w sprawie bajki do psychologów z Biura Rzecznika Praw Dziecka.

Rzecznik praw dziecka podkreśla, że to nie ona wywołała problem homoseksualizmu w bajce "Teletubisie" lecz media. Co więcej po obejrzeniu jednego odcinka bajki nie dopatrzyła się niestosownych dla małych dzieci treści, sugestii lub promocji homoseksualizmu.

- Interesująca wypowiedź uznanego seksuologa, Pana Andrzeja Komorowskiego, w dniu 29 maja, w popołudniowym magazynie TVN24 jest wiarygodna w zakresie potwierdzającym brak szkodliwych oddziaływań bajki na psychikę dziecka. Z tego względu dalsze opinie psychologiczne uważam za zbędne - pisze Sowińska w oświadczeniu.

Sowińska w oświadczeniu przytacza "pierwotną" jej zdaniem postać pytania jakie zadali jej dziennikarze "Wprost": "Pytanie z pozoru zabawne, ale obrazujące istotny problem, który wzbudza zażarte dyskusje, m.in. na łamach pedagogicznych forów internetowych. Liczne kontrowersje budzi też niezwykle popularny nadawany w Telewizji Publicznej program dla najmłodszych dzieci "Teletubbies". Zdaniem części psychologów, jedna z postaci tej anonimowej bajki promuje homoseksualizm. Dyskusja na ten temat przewinęła się swego czasu w mediach amerykańskich (por. artykuł Jerry'ego Falwella w National Liberty Journal, w którym zarzucano bajce promowanie homoseksualizmu przez to, że męska postać Tinky Winky nosi damską torebkę, jest koloru różowego). Czy Pani zdaniem, homoseksualizm jest promowany także w ukryty sposób? I czy Pani Rzecznik widzi potrzebę interwencji w tego typu sprawach?".

Tymczasem w wersji opublikowanej przez tygodnik pytanie w tej formie nie pojawia się. - To co przytacza Pani Rzecznik to fragment zagadnień jakie przesłaliśmy jej przed wywiadem - tłumaczy dla portalu Gazeta.pl Marcin Dzierżanowski, współautor wywiadu. - Wysłaliśmy je kilka dni wcześniej, aby Pani Rzecznik nie była zaskoczona pytaniami. I nie była, bo posiłkowała się notatkami.

Dzierżanowski dodaje, że wersja wywiadu, która pojawiła się w tygodniku była przez Sowińską autoryzowana. Redakcja "Wprost" dysponuje też nagraniem rozmowy.

- Tłumaczenie, że myśmy wystąpili do Pani Rzecznik z prośbą o interwencję to absurd. Zadając pytanie o "Teletubisie" posłużyliśmy się pewnego rodzaju prowokacją dziennikarską, ale mamy do tego prawo - dodał Dzierżanowski.