Boliwia i Peru protestują przeciwko zakazowi gry w górach

W środę FIFA ogłosi zakaz rozgrywania meczów międzypaństwowych powyżej 2500 m n.p.m. - To dyskryminacja górskich narodów, łamanie praw człowieka. Praw człowieka do gry w piłkę - grzmi Evo Morales, prezydent Boliwii.

Decyzja FIFA oznacza, że Boliwijczycy, Kolumbijczycy i Ekwadorczycy nie mogą organizować meczów w swoich stolicach: La Paz (3600 m n.p.m.), Quito (2800) i Bogocie (2600). Wyłączone z gry są też wielkie andyjskie miasta - boliwijskie Cochabamba (2570), Sucre (2860), Oruro (3966) i Potosi (4040), peruwiańskie Cuzco (3326) - oraz meksykańska Toluca (2640), gdzie gra najbardziej utytułowany klub Meksyku w ostatnich latach. Mexico City, gdzie odbyły się finały mundialu 1970 i 1986, uniknie zakazu - leży na wysokości 2240 m n.p.m.

Zakaz wzbudził wściekłość kibiców, działaczy i rządów Ameryki Łacińskiej. Państwa Związku Andyjskiego - Boliwii, Peru, Ekwadoru i Kolumbii - wysłały do szefa FIFA list z wezwaniem do cofnięcia decyzji. - Choćbym miał za to zginąć, będę bronił naszych praw do gry w stolicy Quito - oznajmił dramatycznie szef federacji Ekwadoru Luis Chiriboga.

Prezydent Morales wysłał do Zurychu specjalną delegację z szefem swojej kancelarii Juanem Ramonem Quintaną. - To pierwszy przypadek dyskryminacji ze względu na położenie geograficzne - oburzał się pochodzący z gór prezydent Boliwii, zawołany piłkarz sylwetką przypominający Maradonę.

Morales po nadzwyczajnym posiedzeniu rządu na środę wezwał mieszkańców stolicy La Paz do gry na ulicach miast, by w ten sposób zamanifestowali swój protest.

FIFA uznała, że gra na wysokości powyżej 2500 m - czyli w rozrzedzonym powietrzu, przy bardzo niskim ciśnieniu atmosferycznym - jest niebezpieczna dla zdrowia piłkarzy, którzy przyjeżdżają z nizin. Grając powyżej 3000 m, piłkarze mogą odczuwać symptomy choroby wysokościowej, w skrajnych przypadkach może dojść do obrzęku płuc.

Szef peruwiańskiej federacji piłkarskiej Juvenal Silva stwierdził, że za decyzją FIFA stoją przede wszystkim Brazylia i Argentyna. To bardzo prawdopodobne, bo najostrzej przeciw grze na wysokości protestowali ostatnio piłkarze brazylijskiego Flamengo Rio de Janeiro. W lutym musieli zagrać w Copa Libertadores z Realem Potosi (4040 m). Przegrywali po pierwszej połowie 0:2, po przerwie doprowadzili do remisu 2:2, co chwilę korzystając z aparatury tlenowej przy bocznej linii boiska. Po tym meczu działacze oficjalnie napisali do CONMEBOL-u (Południowoamerykańska Federacja) i FIFA, że już nigdy nie zagrają meczu na takiej wysokości.

Ekwador, dzięki niemal sześcioletniej serii meczów bez porażki na własnym boisku w Quito (2800 m), dwukrotnie awansował do mundialu. Boliwia w La Paz wygrywała z Brazylią i Argentyną w eliminacjach do MŚ, a w Copa America '97, którego była gospodarzem, zajęła drugie miejsce.

- Nie można nas wykluczyć z gry. Na dużej wysokości też można kopać piłkę - mówią działacze andyjscy. - Grajmy tam, gdzie się urodziliśmy. A gdzie mamy grać, na plaży? Z krabami? - agencja AP cytuje Rubena Cuencę, ulicznego sprzedawcę z La Paz.

Działacze andyjscy uważają, że jeśli CONMEBOL zażąda rewizji decyzji, FIFA się ugnie. Tyle że każdy z andyjskich krajów ma możliwość rozgrywania meczów na wysokości poniżej 2500 m. Kolumbijczycy zamiast Bogoty (2600 m) zwykle wybierają do gry reprezentacji Barranquillę, port nad Morzem Karaibskim. Peruwiańczycy grają w Cuzco (3326 m), gdy im nie idzie. Jeśli czują się mocni, wybierają Limę nad Oceanem Spokojnym.

Były selekcjoner reprezentacji Argentyny Carlos Bilardo podsumował wojnę na górze tak: - Jeśli FIFA chce być taka sprawiedliwa, to powinna zakazać też gry w wysokich temperaturach.