Karetka na sygnale u krawcowej. Na przymiarce

Na przymiarkę do krawcowej w karetce na sygnale? Czemu nie! Z takiego sposobu skorzystała lekarka z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach.

- Byłam dziś u krawcowej świadkiem niewyobrażalnego wydarzenia - zaczyna swój list do "Gazety" prosząca o anonimowość Czytelniczka.

W czwartek, ok. godz. 13, pod zakład prowadzony przez jej krawcową podjechała na sygnale karetka Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego. Z ambulansu wysiadła lekarka i wpadła do pracowni... pilnie skrócić spódnicę. Kiedy inne klientki zwróciły jej uwagę, że to nie w porządku, odpowiedziała, że to nie ich sprawa.

Co na to szefowie pogotowia i Centrum Krwiodawstwa? - Rzeczywiście, to była nasza karetka, ale na mocy umowy z Centrum po prostu ją wynajmujemy. To, gdzie i kogo wozi, nie należy już do nas - wyjaśnia Artur Borowicz, dyrektor WPR-u. Ale skądinąd wiem, że lekarka akurat wracała z Gliwic i krawcowa na Załężu była po drodze - dodaje.

Stanisław Dyląg, dyrektor RCKiK, jest mniej wyrozumiały. - Przyznaję, że do zdarzenia naprawdę doszło i jest ono bulwersujące. Dojeżdżanie do krawcowej karetką na sygnale to bezczelność. Lekarka, która się tego dopuściła, nie odbiera dziś telefonów, ale zapewniam, że odłożenie sprawy do poniedziałku nie wpłynie na jej przebieg. Przewiduję surowe konsekwencje, także finansowe - zapewnia "Gazetę" Dyląg.