Spotkanie nazwane "The Clash of the Times" ma uświetnić obchody 50-lecia niepodległości Malezji, ale obecny i były numer jeden na świcie na pewno nie zagrają w Kuala Lumpur charytatywnie. Obaj zarobią po co najmniej kilkaset tysięcy dolarów.
Mecz, choć to tylko pokazówka, będzie wielkim wydarzeniem dla fanów tenisa. 35-letni Sampras uznawany jest za najlepszego tenisistę w historii. Amerykanin wygrał w karierze aż 14 turniejów Wielkiego Szlema i przez 286 tygodni był liderem rankingu ATP (rekord świata). Karierę skończył w 2002 r. zwyciężając Andre Agassiego w finale US Open.
Federer depcze jednak Samprasowi po piętach. 26-letni Szwajcar ma już na koncie 10 triumfów w Wielkim Szlemie, a liderem rankingu ATP jest nieprzerwanie od 173 tygodni i wielu fachowców już teraz uważa, że to on będzie najlepszych graczem w dziejach.
"Rekord zwycięstw w Wielkim Szlemie wciąż jest mój, ale nie mam wątpliwości, że Roger go pobije" - napisał w oświadczeniu Sampras. "Cieszę się, że zagramy ten mecz, trzeba to zrobić, zanim będę za stary" - dodał Sampras.
"Zagrać z Petem to, jak spełnienie pięknego snu. Będę z niecierpliwością czekał na to spotkanie" - napisał w oświadczeniu Federer, który w poniedziałek zaczyna bój o swój 11 tytuł wielkoszlemowy na kortach Rolanda Garrosa. Zarówno Sampras, jak i Federer, nigdy nie wygrali w Paryżu.
Spotkanie w Kuala Lumpur nie będzie jednak pierwszym w karierze meczem Samprasa z Federerem. W 2001 roku Sampras walczył o piąty z rzędu i ósmy w karierze triumf na Wimbledonie. W czwartej rundzie wpadł na młodego, mało wówczas znanego Szwajcara z Bazylei. Po dramatycznym, pięciosetowym maratonie stary mistrz zszedł z kortu pokonany. Roger Federer przerwał wówczas passę 31 spotkań Samprasa bez porażki na kortach Wimbledonu. - Ten gość będzie kiedyś kimś, zobaczycie - powiedział wówczas Sampras o Federerze.