Czy Stokłosa dostanie list żelazny?

Prokuratura twierdzi, że ścigany listem gończym były senator Henryk Stokłosa ukrywa się w Polsce, nie za granicą. Dlatego nie zgadza się na wydanie mu listu żelaznego.

Warszawski sąd okręgowy na wniosek Stokłosy - ściganego od lutego międzynarodowym listem gończym - rozstrzygał wczoraj, czy dać biznesmenowi tzw. list żelazny. List to gwarancja, że właściciel Farmutilu nie zostanie aresztowany., ale przysługuje tylko komuś, kto ukrywa się za granicą i to przed sądem udowodni. Jak pisaliśmy, Stokłosa we wniosku na list przedstawił zaświadczenia lekarskie świadczące o tym, że jest w Berlinie. Czy jest tam jeszcze? Tego nie wiadomo.

Osoba, której sąd przyzna list, zobowiązuje się do stawienia na każde wezwanie prokuratury i sądu, aż do prawomocnego wyroku. Warunkiem jest także wpłacenie kaucji. Stokłosa zaproponował pół miliona, ale wczoraj jego adwokaci zadeklarowali przed sądem, że może to być kwota wyższa. Posiadacz listu żelaznego ma potem także obowiązek przebywania w miejscowości wyznaczonej przez sąd. Nie może wpływać na świadków pod groźbą odwołania listu.

- Dziś nie jest w interesie wymiaru sprawiedliwości, by taki list panu S. wydać - powiedział nam wczoraj w sądzie prokurator Robert Kiełek. Jak się dowiedzieliśmy, powtórzył to zdanie także przed sędzią Tomaszem Grochowiczem, który podejmie decyzję w sprawie listu.

- Zawsze myślałem, że interes wymiaru sprawiedliwości polega na tym, by osądzić człowieka - zauważył sarkastycznie jeden z trzech adwokatów byłego senatora.

Przed sądem - dowiadujemy się nieoficjalnie - prokurator Kiełek dodał, że ma informacje (prawdopodobnie notatki operacyjne policji) świadczące, że Henryk Stokłosa ukrywa się, ale w kraju. Ma je przedstawić sądowi.

Sąd dał prokuraturze siedem dni na przedstawienie dowodów, że Stokłosa nie ukrywa się za granicą. Adwokaci będą mogli się do tego odnieść. Do tego czasu sąd odłożył rozstrzygnięcie sprawy.

Mecenas Zbigniew Ćwiąkalski oświadczył, że nie wie, gdzie jest Henryk Stokłosa, a kontaktuje się z nim za pośrednictwem rodziny.

Prokuratura podejrzewa, iż Stokłosa uzyskiwał wielomilionowe umorzenia podatków dzięki powiązaniom ze skorumpowanymi urzędnikami resortu finansów, a także z sędzią z Poznania. Głównym dowodem w sprawie są wyjaśnienia zatrzymanego w grudniu byłego doradcy prawnego biznesmena, 67-letniego Mariana J.