Detroit awansowało w Chicago

Detroit Pistons pokonali na wyjeździe Chicago Bulls 95:85, wygrali całą rywalizację 4:2 i po raz piąty z rzędu awansowali do finału Konferencji Wschodniej.

Pistons w szóstym kolejnym sezonie są faworytami do mistrzostwa. W zespole z Detroit nie ma gwiazd pokroju Kobe Bryanta, Dwyane'a Wade'a, czy LeBrona Jamesa, ale jest monolit z żelaznym trzonem - doświadczony, silny fizycznie i mentalnie rozgrywający Chauncey Billups, rzucający Richard Hamilton, uniwersalny skrzydłowy Tayshaun Prince i wybuchowy, ale skuteczny Rasheed Wallace. W trakcie sezonu do pierwszej piątki wskoczył doświadczony skrzydłowy Chris Webber, który dopełnił zespół w ataku wprowadzając trochę kombinacyjnej gry pod koszem. 34-letni skrzydłowy dobrze wpasował się do filozofii trenera Flipa Saundersa, który od dwóch lat z powodzeniem zmienia Pistons z zespołu ultradefensywnego, na bardziej zrównoważony.

Pistons zajęli pierwsze miejsce w Konferencji Wschodniej w sezonie zasadniczym, w I rundzie play-off rozbili Orlando Magic 4:0, wygrali trzy pierwsze mecze z Chicago w kolejnej rywalizacji. I nagle coś się zacięło. Pistons ulegli Bulls w meczu nr 4 w Chicago, a później - nieoczekiwanie - przegrali u siebie 92:108. - Podeszliśmy do tego meczu rozluźnieni. Nie powiem, że świadomie, bo to ludzkie: masz dużą przewagę, więc trochę odpuszczasz. Zresztą wiadomo, że nasz zespół nie radzi sobie w sytuacjach, kiedy wygrane przychodzą łatwo - mówił Billups, który wcześniej, po trzecim meczu tłumaczył: - Kochamy wyzwania. Kochamy każdą sytuację, kiedy mamy przeciwko sobie 20 tys. kibiców i słyszymy ich gwizdy i buczenie. Wtedy podejmujemy walkę.

Przed szóstym meczem to Chicago wydawało się być na fali. Świetne zwycięstwo w Detroit, osiągnięte przy znakomitej skuteczności z gry, dodało Bulls pewności. W czwartek Chicago do przerwy wygrywało 48:43, ale w trzeciej kwarcie Pistons byli lepsi 31:21. Bulls grali tak, jak ich skrzydłowy P.J. Brown, który w pierwszej połowie rzucił 20 punktów, a po przerwie oddał tylko trzy niecelne rzuty. Chicago w całym meczu znów miało słabą skuteczność z gry - 37,3 proc. (28/75).

Pistons powiększali przewagę, a ważne kosze zdobywali Hamilton (23 punkty w meczu), Prince (17) i Billups (21). - To trochę dziwne, ale czujemy się lepiej, kiedy kończymy rywalizację na wyjeździe - stwierdził ten ostatni. - Ta cisza, jak w kościele - ekscytował się Billups.

W finale konferencji Detroit zagra z Cleveland Cavaliers lub New Jersey Nets. Po pięciu meczach Cleveland prowadziło 3:2, szóste spotkanie odbędzie się jednak w New Jersey w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego. W poprzednim sezonie, w II rundzie play-off, Detroit grało właśnie z Cleveland - przegrywało już 2:3, ale ostatecznie zwyciężyło 4:3. - Cleveland. Nie lubimy Cleveland - powiedział asystent Saundersa Ron Harper, zapytany o drużynę, której Pistons najbardziej nienawidzą.

Czy Detroit zdobędzie mistrzostwo NBA?