Tak zdecydował w piątek o 13.30 Sąd Apelacyjny w Warszawie. Wstrzymał - jak chciała prokuratura - wykonanie decyzji sądu niższej instancji o zwolnieniu lekarza z aresztu za kaucją 350 tys. zł.
To wygrana prokuratury w prawniczych szachach. Druga partia - ważniejsza - rozegrana zostanie 18 maja. Sąd apelacyjny zbierze się, aby rozstrzygnąć zażalenie na tę samą decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie (z 7 maja), której wykonanie wczoraj wstrzymał.
- Przygnębieni jesteśmy, po prostu - mówili po wczorajszej decyzji pacjenci dr. G., którzy przyszli, by usłyszeć, że lekarz, który uratował im życie, będzie wolny.
- Nie wierzę w żadne łapówki, moja żona chciała dać mu butelkę whisky, ale nie było o tym mowy - mówił przed drzwiami sali rozpraw Włodzimierz Bednarski (75 lat, dwie operacje zastawek serca u dr. G.)
- Mieliśmy nadzieję, ale trudno. Szanuję i rozumiem decyzję sądu - komentowała mec. Magdalena Bentkowska-Kiczor.
Sędziowie uznali, że "analiza zażalenia prokuratury i jej wniosku o wstrzymanie wykonania postanowienia o uchyleniu aresztu" nie pozwala stwierdzić, że argumenty tam podane są bezzasadne.
Sędzia Paweł Rysiński zwrócił też uwagę, że - zdaniem prokuratury - decyzja sądu o uchyleniu aresztu obarczona jest takim prawnym błędem, że zbadać należy, czy w ogóle jest ważna.
Mówiła już o tym wcześniej prok. Marzena Kowalska, szefowa Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Mirosław G. nie miał więc wczoraj szans na uwolnienie. Teraz sąd apelacyjny ma tydzień na analizę 65 tomów akt sprawy, w tym siedmiu tomów tajnych, gdzie są m.in. stenogramy podsłuchanych rozmów dr. G. świadczące ponoć o żądaniu przez niego łapówek. Dotąd prokurator postawił mu 50 zarzutów, w tym 45 korupcyjnych.
Sąd skupi się jednak głównie na możliwości ewentualnego wpływania przez dr. G. na świadków.
A przypomnijmy - pisaliśmy o tym w czwartek - że prokuratura bada jeszcze historię leczenia 16 innych pacjentów operowanych w ostatnich latach przez doktora G. Wśród analizowanych spraw jest m.in. przypadek mężczyzny, któremu przed trzema laty wszczepiano by-passy. W trakcie zabiegu Mirosław G. miał wyjść z sali na cztery godziny, a pacjenta przekazać pod opiekę lekarza bez uprawnień. W tym czasie jego stan pogorszył się i mężczyzna zmarł.
Zmarło też kilku innych pacjentów, wśród nich kilkuletnia dziewczynka, której po zabiegu nie udało się przywrócić krzepliwości krwi. W żadnej z tych historii nie ma na razie zarzutów.
Ale do przesłuchania jest jeszcze - jak poinformowała sąd prokuratura - 800 świadków, pacjentów i współpracowników dr. G.!
A co za tydzień przedstawi obrona dr. G.? - Nie mam dostępu do akt, to nierówna walka - odpowiada mec. Bentkowska.
Za uchyleniem aresztu 18 maja przemawiają gwarancje czterech szefów izb lekarskich, prezydenta Stalowej Woli, burmistrza Niska oraz prof. Andrzeja Zolla, że kardiochirurg będzie na każde wezwanie CBA i prokuratury, a potem sądu.