Więził aktorkę, a teraz przyjaciółkę

Andrzej G. zasłynął zwabieniem na swoje 50. urodziny Adrianny Biedrzyńskiej. Uwięził ją wówczas. Teraz dokonał podobnego wyczynu: pozbawił wolności 28-letnią znajomą, która pomogła mu zwabić aktorkę

To właśnie Monika G. w imieniu swego przyjaciela zarezerwowała domek w Złotym Potoku na trzy październikowe dni. Ona też omawiała z aktorką - dzwoniąc do Warszawy - warunki udziału artystki w jury wymyślonego konkursu recytatorskiego. Prokuratura uznała, że Monika G. nieświadomie pomagała Andrzejowi w uprowadzeniu aktorki. W sprawie tej jest świadkiem.

Kilka dni temu Andrzej G. - zwolniony z aresztu - zamknął się z Moniką G. w swoim domu i zagroził, że ją zwiąże i zaknebluje, jeśli nie napisze oświadczenia odwołującego obciążające go zeznania w sprawie Adrianny Biedrzyńskiej. Gdy zastraszona kobieta po kilku godzinach uwięzienia napisała, co chciał - puścił ją wolno.

Porywaczowi grozi 5 lat więzienia

Monika G. powiadomiła policję. Zatrzymanemu mężczyźnie przedstawiono zarzut bezprawnego uwięzienia i nakłaniania świadka do zmiany zeznań. Czyn ten grozi 5-letnim więzieniem. Prokuratur wystąpił o aresztowanie Andrzeja G. Jednak w środę sąd odrzucił wniosek i bez żadnego środka zapobiegawczego wypuścił do domu. - W prokuraturze rejonowej, która zajmuje się sprawą, jest przygotowywane zażalenie do Sądu Okręgowego - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej Romuald Basiński.

Na razie na uprawomocnienie czeka wcześniejsza decyzja sądu dotycząca poddania Andrzeja G. obserwacji psychiatrycznej w zamkniętej placówce. - W śledztwie dotyczącym pozbawienia wolności aktorki pojawiły się wątpliwości, czy sprawca miał w pełni zdolność rozpoznawania swego czynu. Biegli uznali, że konieczna jest obserwacja w warunkach izolacyjnych. Na nasz wniosek sąd podjął decyzję o takiej obserwacji 25 kwietnia. Nie ma jeszcze decyzji, czy uprowadzenie aktorki i wydarzenia sprzed kilka dni zostaną połączone - wyjaśnia prokurator Basiński.