Krajobraz po przymrozkach

Brązowe i poskręcane pąki. Przedwcześnie opadające kwiatostany. Zmarszczone, ordzewiałe, ledwie dyndające na gałęziach zawiązki owoców. Tak w poniedziałek wygladały drzewa owocowe a także krzaki truskawek i porzeczek niemal w całej Polsce. To skutek mrozu, jaki w ubiegłym tygodniu nocami przechodził nad Polską

Najbardziej mróz zaatakował na Mazowszu, Lubelszczyźnie, Małopolsce, Wielkopolsce, Dolnym Śląsku i Kujawach, akurat tam, gdzie są w Polsce duże sady owocowe.

Polska jest w Europie sadowniczą potęgą. Jesteśmy największym producentem porzeczek, truskawek, wiśni i jabłek, czwartym - grusz i czereśni.

Sadownicy niemal co roku tracą część owoców z powodu majowych przymrozków. W tym roku jednak przymrozki okazały się wyjątkowo silne, a do tego przyszły wcześniej niż zwykle, co oznacza, że uderzyły w bardziej wrażliwą fazę zawiązywania owoców.

Tak niskich temperatur jak w ostatni długi weekend nie było w Polsce od kilkudziesięciu lat. Temperatura w wielu rejonach kraju spadła do minus 10 stopni.

- Do tej pory nie mogę otrząsnąć się z szoku, jak patrzę na moje drzewa. Niewiele na nich zostało - mówi Tomasz Solis, właściciel 18-hektarowego sadu na Lubelszczyźnie. Solis prowadzi sad od 1982 r. i tak silnych mrozów o tej porze roku i takiego przetrzebienia kwiatów nie pamięta. Sadownikom nie pomogło nawet zraszanie koron drzew, zabieg, który zwykle ratował kwiaty na drzewach w czasie majowych przymrozków.

Dopiero za dwa tygodnie będzie można podsumować straty, wtedy z drzew pospadają uszkodzone zawiązki owoców. Jednak już dziś wiadomo, że straty są olbrzymie i że najbardziej ucierpiały grusze - zmarzły prawie w stu procentach. Zanosi się na to, że w tym roku polskich gruszek w sklepach i na straganach nie kupimy. Niewiele lepiej jest z wiśniami i czereśniami - straty mogą sięgnąć prawie 90 proc. drzew. Stosunkowo najlepiej mrozy zniosły porzeczki i maliny, sadownicy mówią że "straty są w granicach przyzwoitości". Choć i tu z ostateczną oceną lepiej jeszcze się wstrzymać, bo zawiązki pozornie nieuszkodzone mogą opaść w ciągu dwóch tygodni.

Tragicznie wyglądają natomiast przyszłe zbiory truskawek. Sadzonki właśnie kwitły, więc kwiaty obmarzły. - I owoców z nich nie będzie - mówi mówi Jerzy Halaba, doktor nauk rolniczych i właściciel 12-hektarowego gospodarstwa sadowniczego w Zawadzie koło Mstowa. - Na roślinach, które nie zginęły od mrozu, nowe kwiaty się jeszcze pojawią, ale mniejsze i później. Owoce też będą mniejsze i będzie ich mniej. Równie zła sytuacja jest na plantacjach porzeczek, szczególnie czarnych.

Prawdopodobnie z powodu strat owoce w tym roku będą sporo droższe niż w ubiegłym. Jednak niekoniecznie. Polska jest bowiem ogromnych eksporterem owoców, a uszkodzenia mrozowe zwykle dyskwalifikują owoce eksportowe. Zamiast za granicę trafią więc na rynek krajowy. Tak było przed dwoma laty, kiedy przymrozki uszkodziły kwiaty czereśni. Sadownicy zebrali wówczas o połowę mniej owoców, ale prawie nic nie zdołali wyeksportować - czereśnie były zdeformowane, gorszej jakości. W sumie więc na rynek krajowy trafiło ich więcej niż zwykle, a ceny były niskie.

Teraz sadownicy liczą na pomoc finansową państwa. Związek Sadowników RP zwrócił się do premiera Jarosława Kaczyńskiego o uruchomienie tanich kredytów klęskowych i odroczenie spłat już zaciągniętych kredytów inwestycyjnych. Sadownicy chcą także zasiłków socjalnych dla gospodarstw w najtrudniejszej sytuacji. Minister rolnictwa zapewnił ich w niedzielę, że na jego wsparcie mogą liczyć. Dziś musi do tego przekonać Radę Ministrów. W zeszłym roku Lepper wydusił z rządu ok. 500 mln zł na pomoc dla rolników poszkodowanych podczas ubiegłorocznej suszy. - Albo rząd da pieniądze dla rolników, albo nie będzie tej koalicji - straszył skutecznie przed posiedzeniem Rady Ministrów w lipcu 2006 r.