Po nieudanej reanimacji i stwierdzeniu zgonu funkcjonariusze ABW natychmiast wyprosili lekarzy, nie czekając na przyjazd prokuratury - informuje też radio. Zwykle w takich wypadkach lekarze czekają na przyjazd prokuratora.
Minister-koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann przyznał dziś, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego od sprawy Barbary Blidy nie dopełnili obowiązków. Dodał, że będą postępowania dyscyplinarne wobec sześciorga funkcjonariuszy; odsunięto ich od obowiązków.
Według niego, nie ma wątpliwości, że strzał padł z rewolweru zabezpieczonego na miejscu oraz że było to samobójstwo. Dodał, że Blida strzeliła do siebie tzw. pociskiem obezwładniającym, a skutek śmiertelny nastąpił, bo "strzał był z przyłożenia".
Wassermann powiedział, że funkcjonariusze biorący udział w zatrzymaniu wyrazili zgodę nie tylko na skorzystanie z łazienki, ale również na telefon do adwokata. Według ministra, funkcjonariuszka ABW uległa prośbie Blidy, by nie towarzyszyła jej bezpośrednio w łazience. - Ona pozostawiła Blidę przy otwartych drzwiach do łazienki i wyszła na korytarz - powiedział minister. Wtedy padł strzał. Zdaniem Wassermanna, są tez zastrzeżenia co do planu całej akcji.
.- W piątek powinna się odbyć konfrontacja między mężem Barbary Blidy a funkcjonariuszką ABW - powiedział Wassermann. Potwierdził, że wszyscy funkcjonariusze ABW, którzy byli w domu Blidy, są pod opieką psychologa.
Postępowania dotyczyć będą wiceszefa delegatury ABW w Katowicach, naczelnika jej wydziału karnego, trojga funkcjonariuszy, którzy weszli do domu Barbary Blidy oraz oficera odpowiedzialnego za plan całej akcji. Jak powiedział Wassermann, w grę może też wobec nich wchodzić odpowiedzialność karna.
W środę rano była posłanka SLD i była minister budownictwa Blida postrzeliła się śmiertelnie podczas rewizji ABW w jej domu w Siemanowicach Śląskich. Tego dnia miała zostać ona zatrzymana wraz z 14 innymi osobami w śledztwie dotyczącym afer w przemyśle węglowym z lat 90.