Wyłapywał psy, ale nie umieszczał ich w schronisku

Umowy z gminami na wyłapywanie i umieszczanie w schronisku bezdomnych psów podpisywał człowiek oskarżony przed laty o znęcanie się nad zwierzętami. Nowy burmistrz Blachowni przekonał się ponadto, że rakarz brał pieniądze, ale zwierzaki nie docierały do schroniska, bo ono po prostu nie istniało.

Burmistrz Blachowni - jak każdy włodarz miasta czy gminy - ma zapewnić opiekę bezdomnym zwierzętom. Ich wyłapywanie i wywożenie do własnego schroniska zaproponowała mu firma Mariana Woźnicy z Wilkowic pod Tarnowskimi Górami. W grudniu burmistrz dostał do podpisania umowę z nią, opiewającą na rok.

Firma z Wilkowic zaproponowała dużo korzystniejsze warunki finansowe niż na przykład wzorowe schronisko w Kłomnicach. Płaciło się bowiem od złapanego psa, a do schroniska w Kłomnicach trzeba wnosić opłatę co miesiąc (jakby abonament), bez względu na to, czy w danym miesiącu przyjęło ono jakiegoś psa, czy nie. - Urzędnicy powiedzieli mi, że nasze miasto już wcześniej współpracowało z Wilkowicami i było zadowolone - mówi burmistrz Zdzisław Nowak. - Postanowiłem jednak, że podpiszę umowę tylko na trzy miesiące, a w pierwszej wolnej chwili wybiorę się do tego schroniska i zobaczę, jakie są tam warunki.

Woźnica, składając Blachowni ofertę, dołączył wszystkie niezbędne dokumenty: wypis z ewidencji działalności gospodarczej, zezwolenia, a nawet fotografie schroniska. Urzędnicy sprawdzili w Tarnowskich Górach, czy taka firma faktycznie figuruje w rejestrze. Wydawało się, że wszystko jest w porządku.

W odkryciu tego, że nie było, pomógł przypadek. W lutym mieszkańcom Blachowni zaginął pies. Właściciele skontaktowali się z Urzędem Miasta, zaś burmistrz - z Woźnicą. Ten zapewnił, że zwierzę jest u niego w schronisku gotowe, by je odebrać.

- Ostatni raz rozmawiałem z Marianem Woźnicą, gdy dojeżdżałem do Wilkowic, by zabrać psa - opowiada Nowak. - Twierdził, że czeka na mnie. Gdy zjawiłem się pod wskazanym adresem, nie znalazłem ani właściciela firmy, ani... schroniska. Ludzie mieszkający w sąsiedztwie powiedzieli mi, że było ono w tym miejscu, ale kilka lat temu.

Burmistrz natychmiast zerwał umowę z wilkowicką firmą i złożył do prokuratury w Tarnowskich Górach doniesienie o fałszowaniu przez Woźnicę dokumentów.

O całej sprawie dowiedziała się Maria Wałcerz, inspektor ochrony zwierząt i prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Bytomiu, i złożyła w tej samej prokuraturze drugie doniesienie na Woźnicę. - Po pierwsze, nie wiadomo, co się stało ze zwierzętami zabieranymi z Blachowni - mówi prezes Wałcerz. - Po drugie, mam podejrzenia, że ten człowiek oszukał także inne gminy. Po trzecie, nie miał prawa prowadzić ani schroniska, ani takiej działalności, bo stracił wszystkie zezwolenia.

Faktycznie, siedem lat temu Woźnica został oskarżony przez TOZ o znęcanie się nad zwierzętami we własnym schronisku Pomocna Dłoń w Wilkowicach. Sprawa ciągnęła się latami, ale nie zakończył jej wyrok sądu, bo Woźnicę uznano za niepoczytalnego.

- Dobrze pamiętam to schronisko - opowiada pani prezes. - Pojechaliśmy tam w styczniu podczas mrozów. Psy były zmarznięte, głodne, chude i wycieńczone - prawdziwy koszmar.

Teraz prokuratura w Tarnowskich Górach przekazała zgłoszenie burmistrza do częstochowskiej, bo rzecz dotyczy Blachowni. - Sprawa jest w powijakach - mówi Romulad Basiński, rzecznik częstochowskich prokuratur. - Dopiero przesłaliśmy ją policji.

Jeśli dojdzie do postawienia zarzutów, prokuratura rutynowo sprawdzi, czy Woźnica był już karany. Jest to uwzględniane przy sporządzaniu aktu oskarżenia, szczególnie wtedy, gdy chodzi o podobne zarzuty.

Blachownia zaś podpisała umowę ze schroniskiem w Opolu, mającym własnych rakarzy. - Tym razem jednak poleciłem zbadać urzędnikom osobiście, jakie są tam warunki - dodaje burmistrz Nowak.

O Woźnicy wszelki słuch zaginął. Nie odpowiada na telefony. Co się stało z wyłapywanymi przez niego zwierzętami? Pracownicy innych schronisk podejrzewają i jednocześnie mają nadzieję, że po prostu wypuszczał je, nie pozbywając się ich w inny sposób. Podejrzenia są uzasadnione: w ostatnich miesiącach liczba bezdomnych psów znacznie wzrosła i w schronisku w Częstochowie, i w Kłomnicach.