Jubileusz po krakowsku

Słynny kompozytor, zdobywca Oscara Ennio Morricone będzie największą gwiazdą obchodów 750-lecia lokacji Krakowa. Jubileusz ma być dla mieszkańców i turystów okazją do zabawy, a dla miasta promocją. Ale przez ostatnie dwa lata był głównie pretekstem do sporów i kłótni.

Kulminację obchodów zaplanowano na początek czerwca. Do programu włączono m.in. odbywające się co roku w Krakowie zawody balonowe i Wielką Paradę Smoków. Zaplanowano spektakle Baletu Dworskiego "Cracovia Danza", koncerty: kabaretowy, jazzowy i lutniarski, oraz wystawy. Do Krakowa zjadą przedstawiciele europejskich bractw kurkowych i didżeje. Powstanie mural poświęcony dziejom miasta. Zasadzone zostanie Drzewo Jubileuszowe (i 750 drzewek). Odbędzie się premiera kantaty Piotra Rubika "Zakochani w Krakowie". W ostatnich dniach ogłoszono też, że do Krakowa przyjedzie słynny kompozytor muzyki filmowej Ennio Morricone, aby pokierować wykonaniem swej kantaty "Pieśń o Bogu ukrytym" do słów Jana Pawła II.

Z pozoru nie powinno to budzić wielkich emocji. A jednak...

Dlaczego taka rocznica?

Zaczęło się od sporu o to, czy w ogóle świętowanie 750-lecia lokacji Krakowa ma sens. - Miasto jest o wiele starsze, a w ten sposób w świat pójdzie sygnał, że ma tylko 750 lat - alarmowali przeciwnicy jubileuszu. - Każda okazja jest dobra, żeby zorganizować zabawę dla mieszkańców, a przy okazji promować miasto - odpowiadali zwolennicy, dodając, że przecież "każdy mądry człowiek wie, że Kraków jest bardzo stary".

Spierano się gorąco przez kilka miesięcy, a rada programowa obchodów jubileuszu 750-lecia lokacji Krakowa (radni, dyrektorzy miejskich instytucji kultury, historycy, artyści) rozważała nawet przez chwilę zmianę nazwy obchodów. Zrezygnowała, bo okazało się to zbyt kłopotliwe - konieczna byłaby np. zmiana uchwały Rady Miasta Krakowa w tej sprawie.

- Wszyscy byliśmy zgodni, że po jubileuszu w Krakowie powinno zostać coś konkretnego, materialnego - opowiada prof. Czesław Dźwigaj, rzeźbiarz, który od kilku miesięcy szefuje radzie programowej. Na listę inwestycji jubileuszowych wpisano remont Małego Rynku, postawienie na nim pomnika Bolesława V, uporządkowanie otoczenia Wawelu i budowę Pawilonu Wyspiańskiego przed krakowskim magistratem.

Rada programowa postanowiła najpierw zmienić wizerunek Bolesława V, bo historycy przekonywali, że niesprawiedliwe jest nazywanie go "Wstydliwym"; lepiej byłoby "Roztropnym". Potem zakwestionowano też sens ustawiania pomnika na Małym Rynku (bo zmieni to charakter tego miejsca), zwłaszcza że miałyby na nim stanąć nie jedna, ale trzy osoby, czyli Bolesław V w towarzystwie swojej matki Grzymisławy i żony Kingi.

- Historycy podkreślają, że we wszystkich dokumentach książę pojawia się w towarzystwie żony i matki. Również w akcie lokacyjnym Krakowa - przekonywał radny minionej kadencji Piotr Doerre (LPR).

Mimo protestów miasto rozpisało konkurs na pomnik. Nadesłano 25 projektów, ale żaden z nich nie był według jury zadowalający. Ogłoszono więc drugi konkurs i... wynik był podobny. Jury nagrodziło co prawda kilka projektów, pozostawiając ostateczną decyzję w sprawie wyboru tego, który miałby stanąć na Małym Rynku, prezydentowi Jackowi Majchrowskiemu. Jednak niewiele osób w Krakowie wyobraża sobie, aby w tak reprezentacyjnym miejscu stanęła duża kopia aktu erekcyjnego (I nagroda) lub przypominające figurki szachowe sylwetki Bolesława V i św. Kingi (II miejsce).

Co z pozostałymi inwestycjami? Pawilon powstaje, otoczenie Wawelu jest takie, jakie było - na jubileusz zostanie tylko wmurowany kamień węgielny pod Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego. Z programu wypadł też jeden z najbardziej spektakularnych projektów - budowa miasteczka średniowiecznego (w skali 1:1) na placu Szczepańskim. Powód? Kłopoty z przetargiem i brak wykonawcy - budowlańcy wyjechali do Irlandii.

Dlaczego taki program?

Najgoręcej komentowano jednak od początku program. Na ogłoszony przez miasto konkurs ofert wpłynęło prawie 300 propozycji. Rada wybrała 80, a potem jeszcze tę listę okroiła. Nie bez kontrowersji.

Spore emocje towarzyszyły projektowi stworzenia w mieście muralu, którego tematem ma być historia Krakowa. Kilku członków rady programowej głośno protestowało: w mieście zabytków nie można mazać po murach. W końcu jednak dali się przekonać, że mural to też sztuka i stworzenie 80-metrowej długości dzieła znalazło się w programie razem z mistrzostwami świata didżejów.

Kolejny powód do kłótni: gdzie posadzić Drzewo Jubileuszowe. Wojewódzki konserwator zabytków nie zgodził się na plac Matejki, bo rosnące tam drzewo mogłoby zasłonić widok na Barbakan. Gdy wybrano inne miejsce, okazało się ono mało wyeksponowane. Z jednym drzewem rada programowa mogłaby sobie jeszcze jakoś poradzić, ale z 750, które podarowały miastu Lasy Państwowe? Niby nic takiego, bo drzewka posadzą szkoły. Problem tylko w tym, ile drzewek dać i którym szkołom. Rada zajęła się więc opracowaniem "specjalnego rozdzielnika".

W końcu jednak program domknięto. - Jest przyzwoity i nie będzie samobiczowania z powodu jego zawartości - przekonuje Janusz Sepioł, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. kultury (w poprzedniej kadencji marszałek województwa małopolskiego). - Pamiętajmy, że jubileusz 750-lecia lokacji to przede wszystkim święto miasta i mieszkańców.

Co tu robi Rubik?

Gdy jednak ogłoszono, że jubileuszową kantatę "Zakochani w Krakowie" pisze (do spółki ze Zbigniewem Książkiem) Piotr Rubik, w mieście ponownie zawrzało.

- To skandal, żeby takie dzieło zamawiać u amatora. Kraków po prostu ignoruje środowisko własnych twórców - protestowała kompozytorka Krystyna Moszumańska-Nazar, była rektor Akademii Muzycznej w Krakowie.

- Tak, tak, wiem, że mamy w mieście cudownych, utytułowanych artystów, ale żaden z nich nie odpowiedział na nasze zaproszenie do współpracy; chociażby pan Penderecki. Wysyłaliśmy pisma, mamy kopie - odpowiadali członkowie rady programowej. Krakowskie Biuro Festiwalowe proponowało zaproszenie Stinga, U2 lub Red Hot Chili Peppers, ale ten pomysł nie spodobał się radzie.

- Kantata to jedyny punkt programu jubileuszu, który przyniesie miastu dochód - mówi dziś Janusz Sepioł.

Czy jednak ostateczna wersja programu nie jest jak na miasto z takimi tradycjami i historią zbyt ludyczna?

- Wydarzenia muzyczne, takie jak wieczór jazzowy firmowany przez Tomasza Stańkę, prezentacja muzyczna młodego Krakowa czy koncert "Krakowscy artyści dla Krakowa", będą wspaniałe - uspokaja Janusz Sepioł. - Czy to jest europejski poziom? A czy ktoś ma wątpliwości, że muzyka Stańki, Koniecznego i Kantego Pawluśkiewicza to jest europejski poziom? Podczas jubileuszu będziemy gościć kilka tysięcy braci kurkowych z całej Europy, czyż to oni nie zaświadczą więc o europejskim charakterze imprezy?

Morricone uratuje jubileusz?

Cały czas szukano gwiazdy, która mogłaby uratować jubileusz. W końcu ogłoszono, że będzie nią Ennio Morricone. Światowa premiera jego kompozycji odbyła się na początku marca w rzymskim Auditorium Conciliazione koło Watykanu. Morricone poprowadził wówczas orkiestrę Roma Sinfonietta i dwa rzymskie chóry. Z tym samym zespołem ma wystąpić w czerwcu na Rynku Głównym w Krakowie.

Czy doda jubileuszowym obchodom wystarczająco dużo blasku, żeby mieszkańcy miasta zapomnieli o zapowiedzianych, a niezrealizowanych projektach? Rzecznik prezydenta Krakowa Marcin Helbin nie ma wątpliwości: - To będzie wydarzenie na skalę nie tylko całej Polski, ale i Europy.

Stanisław Handzlik, były przewodniczący Rady Miasta Krakowa i członek rady programowej jubileuszu, jest jednak pesymistą. - Ilekroć wypada z programu coś, co miało charakter sztandarowy, czuję się podle. Przy kolejnych nieudanych projektach pojawiają się te same uzasadnienia: terminy, przetargi, pozwolenia... - mówi. - Miały być fajerwerki, a będzie chyba tylko dym po fajerwerkach.

Kto zawinił? Handzlik twierdzi, że prezydent Krakowa za mało interesował się jubileuszem. Jacek Majchrowski odpowiada, że program układała rada.

Jubileusz nie ma też dobrych notowań w Kancelarii Prezydenta RP. Lech Kaczyński do dziś nie zadeklarował, czy będzie patronował 750-leciu lokacji Krakowa (być może pojawi się za to na planowanych na lipiec obchodach 750-lecia lokacji Starego Sącza). Nie pomógł też w zaproszeniu zagranicznych gości (przywódców państw i koronowanych głów), o co jednak poproszono go bardzo późno.

Jubileuszowe fatum?

Perypetie Krakowa z własnym jubileuszem nie umknęły uwadze satyryków. Krakowski performer, poeta i skandalista Maciej Kaczka, naśladując poetykę Piotra Rubika, napisał kantatę "Rozkochani w Krakowie" (z refrenem "Kocham Kraków aż do wyplucia flaków"). I znowu klapa: najpierw od projektu odcięła się publicznie jedna z mających w nim wystąpić instrumentalistek, bo Kaczka zacytował jej wypowiedzi o Rubiku (z którym czasem koncertuje), a podczas premiery zepsuł się sprzęt i artysta mocno się zdenerwował.

Czyżby nad 750-leciem lokacji zawisło jubileuszowe fatum? W Krakowie mówi się, że jubileusz przejdzie do historii z takim samym przydomkiem, jaki nosił książę Bolesław V - "wstydliwy". Tyle że książę raczej na niego nie zasłużył.