Czy zapory chronią przed powodziami?

- Zanim zaczniecie budować kolejne zapory, sprawdźcie, czy naprawdę ochronią nas przed powodzią - apelują ekolodzy do władz i hydrologów

- Nie należy całkowicie rezygnować z zapór. Ale ich budowa powinna mieć mocne uzasadnienie społeczne, ekonomicznie i środowiskowe. Trzeba przeliczyć, czy zamiast budować zapory nie lepiej przenieść zagrożone gospodarstwa tam, gdzie nie dosięgnie ich woda - podkreśla Robert Wawręty, prezes Towarzystwa na rzecz Ziemi.

Bo może się okazać, czego dowodzą ekolodzy, że liczba gospodarstw, które ochroni zapora, będzie mniejsza niż tych, które trzeba będzie przenieść, aby ją wybudować. Warto też sprawdzić, czy są szanse na dofinansowanie z Unii (maleją one, jeśli zapora ma być budowana na obszarach Natury 2000).

Od lat ekolodzy proponują też odczuwalne podniesienie stawek ubezpieczenia nieruchomości na terenach zalewowych, które ograniczyłyby ich dalszą zabudowę.

- Są miejsca, gdzie budowa zapór może być konieczna - bo np. trzeba ochronić duże miasta - ale bardzo drogie inwestycje, które nieodwracalnie niszczą przyrodę, powinny być ostatecznością - podkreśla Wawręty, współautor opublikowanego niedawno raportu na temat zapór.

Ekolodzy z Towarzystwa na rzecz Ziemi i Polskiej Zielonej Sieci z pomocą ekspertów hydrologów i przyrodników oceniają skuteczność przeciwpowodziową siedmiu takich obiektów. Istniejące : ( Czorsztyn-Niedzica na Dunajcu (małopolskie), ( Nysa na Nysie Kłodzkiej (opolskie), ( Dębe na Narwi (mazowieckie), ( Włocławek na Wiśle (kujawsko-pomorskie), budowany : ( zapora Świnna Poręba na Skawie (małopolskie) oraz planowany : ( Racibórz na Odrze (woj. śląskie) oraz ( Kąty-Myscowa (Krempna) na Wisłoce (woj. podkarpackie, w pobliżu Krosna). O tej ostatniej politycy PiS mówią już, że może być "drugą Rospudą" - planowana inwestycja ingeruje w obszary Natury 2000. - Efekt ich budowy okazuje się niewspółmierny do poniesionych kosztów.

Wysiedlić 400 domów, żeby ochronić 100

Według autorów raportu, którzy przeprowadzili komputerową symulację powodzi, z siedmiu badanych zapór tylko planowany zbiornik Racibórz Dolny efektywnie ochroni okolicę przed wodą.

Włocławek i Dębe - nie mają na nią żadnego wpływu. Czorsztyn, Nysa, Świnna Poręba i Krempna tylko nieznacznie mogą wpłynąć na obniżenie poziomu wody.

Z analizy wynika, że gdyby na Skawie pojawiła się taka fala powodziowa jak w 2001 r., zapora Świnna Poręba (koszt budowy prawie 1,7 mld zł) ochroniłaby od 57 do 93 domów zagrożonych w dolinie Skawy. Tymczasem budowa zapory wymusza przesiedlenie ponad 2 tys. osób z 411 gospodarstw w 10 miejscowościach.

Z kolei gdyby na Wisłoce pojawiła się taka fala jak w czerwcu 2006 r., to zbiornik Krempna (652 mln zł) ocaliłby tylko ok. 92 domów, podczas gdy planowane przesiedlenia dotkną 384 osób. - Analizie poddaliśmy tylko budynki mieszkalne, bo najważniejsza jest ochrona ludzi. Oczywiście np. w dolinie Wisłoki są też inne zagrożone zalaniem obiekty: kościół, rafineria, zakład mas bitumicznych czy dom schadzek - mówi Wawręty.

Nowe podejście, szersze spojrzenie

- Choć metoda wydaje się zbyt pobieżna, autorzy wskazują na właściwy kierunek - szukanie rozwiązań bez mocnej ingerencji w przyrodę i gigantycznego nakładu finansowego - komentuje raport prof. Elżbieta Nachlik, hydrolog z Politechniki Krakowskiej. - W ostatnich 50 latach nie było pieniędzy na kompleksowe inwestycje, więc budowano to, na co akurat było nas stać i co wydawało się potrzebne. To doprowadziło do karygodnego błędu: zbiorniki są często jednocześnie elektrownią wodną, tamą dla fali powodziowej i miejscem rekreacji. A tych funkcji nie powinno się łączyć, bo wtedy żadna nie będzie spełniona - dodaje.

Nachlik nie ufa jednak do końca wynikom symulacji ekologów: - Raport jest częściowo tendencyjny, bo do jednego worka wrzuca zapory, które mają pełnić funkcje przeciwpowodziowe, i te, które nigdy takiego przeznaczenia nie miały. Np. zapora we Włocławku była zaplanowana jedynie jako elektrownia wodna - mówi.

- Dobierając zapory, nie kierowaliśmy się ich faktycznym przeznaczeniem. Ale przy każdej powodzi politycy twierdzą, że nawet takie obiekty jak stopnie wodne Włocławek czy Dębe chronią przed powodzią, i przekonują do budowy kolejnych. Chcieliśmy pokazać, że nie zawsze wiedzą, o czym mówią - wyjaśnia Wawręty.

Wy dyskutujcie, my budujemy

W przekonaniu o słuszności budowy kolejnych zapór polityków wspierają Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej. Tam wciąż panuje zasada - dobra rzeka to uregulowana rzeka.

- Dla podniesienia poziomu ochrony przeciwpowodziowej, szczególnie w przypadku rzek górskich, należy wykorzystywać wszystkie możliwe środki i metody - mówi Elżbieta Seltenreich, dyrektor małopolskiego RZGW.

Jej zdaniem, aby skutecznie walczyć z powodziami, należy budować systemy zapór, wałów i dbać o powiększenie obszarów naturalnej retencji, czyli miejsc, gdzie deszcz może wsiąkać w ziemię. - Oczywiście najskuteczniejsze byłoby wyludnienie wszystkich dolin rzecznych. Ale to nie udało się do tej pory w żadnym cywilizowanym kraju - kwituje.