Polityka pustych ambasad

PiS wyrzuca z MSZ ludzi z ?korporacji" Geremka, ale ?korporacja" Fotygi jest wciąż w powijakach. To dlatego ambasady w kluczowych krajach Europy Zachodniej nie będą miały szybko gospodarzy

W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy PiS był zmuszony do obsadzenia ludźmi spoza swego środowiska placówek w Moskwie (pojechał tam Jerzy Bahr), Berlinie (Marek Prawda) i przy UE w Brukseli (Jan Tombiński). Presja, by w tych newralgicznych dla polskiej polityki zagranicznej miejscach pojawili się godni reprezentanci Polski, była silniejsza niż niechęć do "korporacji" Geremka. Tak premier Kaczyński nazwał ludzi, którzy do dyplomacji przyszli po 1989 r., kiedy Bronisław Geremek był szefem sejmowej komisji sparw zagranicznych, a potem szefem MSZ.

Minister Anna Fotyga nie wyciągnęła jednak z tego lekcji i nadal pozbywa się ludzi z tzw. starej gwardii, choć nie ma ich następców, którzy znaliby języki i politykę zagraniczną. Coraz więcej ambasad zostaje więc bez ambasadorów. - Nie mamy w czym wybierać - przyznaje z bezradnością jeden z doradców premiera Kaczyńskiego.

Resort nie prowadzi właściwie żadnej polityki kadrowej poza łataniem dziur, czyli obsadzaniem placówek, w których wakaty są już nieprzyzwoicie długie.

Sytuację pogarsza ogólna zapaść polskiej polityki zagranicznej. MSZ jest coraz bardziej spychane na bok przez obie ambitne kancelarie - premiera i prezydenta. W kluczowych sprawach, takich jak negocjacje w sprawie tarczy antyrakietowej, inicjatywę przejmuje premier. A najważniejszą z punktu widzenia kwestią - przyszłością traktatu konstytucyjnego -zajmują się negocjatorzy, czyli tzw. szerpowie prezydenccy. Cicha rywalizacja Anny Fotygi z prezydenckimi szerpami utrudnia negocjacje.

Co więcej, Fotyga nie ma zaufania do swych wiceministrów - konsultuje się jedynie z premierem i prezydentem. Człowiekiem wpływowym, choć powszechnie nielubianym w gmachu na Szucha (siedziba MSZ), jest rzecznik Andrzej Sadoś. Korytarze huczą o tym, że nazywany "totumfackim" Fotygi chciał być wiceministrem, a teraz stara się o stanowisko ambasadora Polski przy ONZ w Nowym Jorku zajmowane przez nielubianego przez obecną ekipę Andrzeja Towpika, b. wiceministra i b. przedstawiciela przy NATO.

W rezultacie nieobsadzonych jest aż 19 ambasad w takich krajach jak: Angola, Białoruś, Bułgaria, Francja, Holandia, Irak, Jemen, Katar, Kazachstan, Kuba, Laos, Liban, Macedonia, Norwegia, Pakistan, Portugalia, Tanzania, Wenezuela i Uzbekistan.

Wkrótce bez ambasadora pozostaną kolejne. Do Polski wraca odwołany ambasador w Helsinkach Andrzej Szynka, dawny współpracownik prezydenta Kwaśniewskiego. Swą kadencję kończy Iwo Byczewski, ambasador w Belgii.

Ze stanowiskiem ambasadora przy NATO w Brukseli żegna się też weteran polskiej dyplomacji Jerzy Nowak. Na jego miejsce miałby pojechać znający się na Sojuszu dyrektor departamentu bezpieczeństwa MSZ Robert Kupiecki, ale wciąż nie ma ostatecznej decyzji w tej sprawie.

Pod koniec kwietnia wraca też ambasador w Szwajcarii Janusz Niesyto, dawny szef protokołu MSZ. Jednym z powodów jego odwołania był konflikt ze Związkiem Organizacji Polskich w Szwajcarii. Organizacja ta związana z kontrowersyjnym polonijnym biznesmenem z Urugwaju i sponsorem Radia Maryja Januszem Kobylańskim nie mogła wybaczyć Niesycie tego, że ją ignorował. Związek wysłał w ub. roku donos do prezydenta Kaczyńskiego i min. Fotygi z żądaniem odwołania Niesyto. Napisano w nim m.in., że ambasador prowadził "politykę agenturalno-rozbijacką, absolutnie sprzeczną z polską racją stanu oraz interesem".

Niepewny jest los Kazimierza Romańskiego, ambasadora w Kuwejcie. Gdy jego nazwisko znalazło się w raporcie z likwidacji WSI Antoniego Macierewicza, Romański został wezwany w lutym "na konsultacje" do kraju. Z tego samego powodu wezwano w lutym do Polski ambasadora w Wiedniu Marka Jędrysa.

W połowie roku kończy się i tak już przedłużona o rok kadencja Michała Radlickiego, ambasadora w Rzymie, i Grażyny Bernatowicz w Madrycie. Jak mówią nasi rozmówcy w MSZ, kadrowcy Fotygi nie wiedzą, kogo wysłać w ich miejsce. Tymczasem obie ambasady mogą się okazać kluczowe w czasie negocjacji nowego traktatu UE, które zaczną się najpewniej w drugiej połowie br.

MSZ najwyraźniej nie martwi się o to, jak rozegra trudną batalię o nowy kształt eurokonstytucji. Nie ma bowiem pewnego kandydata na ambasadora w Lizbonie, choć w lipcu Portugalia przyjmuje przewodnictwo w Unii. Jak się dowiedzieliśmy, o fotel ambasadorski w Lizbonie starają się byli ambasadorowie - Katarzyna Skórzyńska (obecnie dyrektor departamentu zagranicznej polityki ekonomicznej MSZ) i Jarosław Lindenberg (teraz w sekretariacie dyrektora generalnego MSZ), ale oboje są z "korporacji" Geremka i min. Fotyga nie daje im wielkich nadziei.

Wkrótce może się za to skończyć spór między MSZ, kancelarią prezydenta a kancelarią premiera o kandydaturę Tomasza Orłowskiego (szefa protokołu dyplomatycznego) na tak potrzebnego Polsce ambasadora w Paryżu. Według naszych informacji premier Kaczyński gotów jest wycofać swe weto wobec Orłowskiego, choć nie ma przekonania co do tego, że jest to najlepszy kandydat.

Plotki o dymisji Anny Fotygi

Jest bodaj najczęściej "dymisjonowanym" ministrem. O jej rzekomym odejściu pisaliśmy kilka razy, ostatnio kilka tygodni temu. Za każdym razem informowały o tym źródła w PiS. Nie jest tajemnicą, że ma ona w partii wielu wrogów, ale chroni ją parasol prezydenta Kaczyńskiego. Znają się jeszcze z czasów opozycji.

Jak się dowiadujemy, Fotyga jest zmęczona atakami i chętnie oddałaby fotel ministra. Prezydent podobno na to przystał, ale nie chce, by to media albo opozycja dyktowały termin. Według jednego ze scenariuszy Fotyga miałaby odejść do kancelarii Lecha Kaczyńskiego nawet na jej szefa i doradcę ds. zagranicznych. Jak jednak mówi nam bliski współpracownik premiera, zmiana na stanowisku szefa MSZ, w chwili gdy trwają negocjacje z Amerykanami w sprawie tarczy, byłaby niekorzystna.

Jednak odejście Fotygi blokuje przede wszystkim brak następcy. Tymczasowo może to być oczywiście cieszący się zaufaniem prezydenta wiceminister Paweł Kowal (PiS).